Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Reklama
Reklama PCN oświeć mnie
Reklama Powiat Rzeszowski

Popielarz: Gdy nie ma autorytetów, ideały zostają po prostu zmiecione

Podziel się
Oceń

Przemysław Popielarz to inżynier z Kamionki, absolwent Politechniki Rzeszowskiej, a także członek partii Nowa Nadzieja. W najbliższych wyborach wystartuje z listy Konfederacji z miejsca 15. w okręgu 23. Jak sam podkreśla, zaangażował się w politykę, by realizować ideę pracy u podstaw.
Popielarz: Gdy nie ma autorytetów, ideały zostają po prostu zmiecione
Baner wyborczy Przemysława Popielarza fot. Materiały sztabu wyborczego Kandydata

-Zapytam najpierw, czemu zdecydowałeś się kandydować do Sejmu? Startujesz z miejsca 15., które na ogół nie jest raczej miejscem biorącym. 

-15. miejsce nie jest miejscem biorącym, masz rację. Ale 15. miejsce pozwoli Ci pokazać siebie, pokazać, że jest ktoś przede wszystkim młody. Człowiek, który uczył się logiki i który rozumie logikę. Który patrzy na dzisiejszy świat, na rząd, na ostatnią debatę, gdzie były wyzwiska od „rudzielców” i Pinokia, które padały zresztą z ust naszych premierów. Nie powinno tak być. Oni powinni się zupełnie inaczej zachowywać. Dlatego postanowiłem, że trzeba coś zrobić. Od czegoś trzeba zacząć, prawda? Nie dostanie nikt góry złota, Nie dostanie nikt 1. miejsca, 2., 3., jeżeli na nie zapracuje. Ciężka praca, błyskotliwość, jakaś umiejętność wykorzystywania danych sytuacji, tego co mamy, i przekucia tego w sukces. Postanowiłem też startować, bo, tak jak wcześniej powiedziałem, nie jestem w stanie już dalej patrzeć na to, w jakim kierunku Polska zmierza. Zmierza totalnie w odwrotnym kierunku niż chciałbym, żeby ona szła.

Pojawia się coraz więcej utrudnień dla młodych ludzi, coraz ciężej nam cokolwiek zacząć, np. jakąkolwiek jednoosobową działalność gospodarczą, bo cały czas jesteśmy waleni podatkami oraz coraz większymi kosztami życia.

Sami musimy zadbać o swoją przyszłość, bo inaczej niebawem nie zostanie z nas nic. I właśnie dlatego postanowiłem, że muszę startować, że muszę coś zacząć z tym robić, choć już wcześniej działałem trochę w Nowej Nadziei, KORWiN-ie, a także byłem sympatykiem KNP [dop. Kongresu Nowej Prawicy]. Zawsze byłem takim prawdziwym, polskim wolnościowcem i niedawno stwierdziłem, że trzeba coś zrobić. Młodzi ludzie muszą coś w końcu zrobić, wziąć sprawy w swoje ręce, bo inaczej starsi ludzie nas przegłosują i doprowadzą do tego, że to my będziemy na nich pracować.

-No właśnie – młodzi ludzie. Są mądre decyzje, młode przywództwo. Jak, Twoim zdaniem, powinno się ich wesprzeć m.in. już na etapie edukacji? W swoim poście piszesz, że musimy odwrócić się od pruskiej szkoły i tego co jest obecnie. Co proponujesz?

-Może trzeba zacząć, tak jak pisałem w poście, od uwolnienia systemu, od zdarcia betonu, dania większej kompetencje nauczycielom, którzy zamiast sztywno realizować program, zdecydowanie lepiej znają swoich uczniów. Trzeba odejść od takiej totalnej hierarchii, na podstawie której wszyscy siedzimy i traktujemy nauczyciela jako obcą nam osobę. Zdecydowanie łatwiej jest nam podejść do niego, gdy pełni on rolę naszego dobrego znajomego, przyjaciela, a także w momencie, gdy jest on dla nas wzorem i autorytetem, bo może nim być. I gdy nie jest wypalony!

Gdy nie ma autorytetów, ideały zostają po prostu zmiecione. A kto obecnie ma nimi dla nas być? Starsze autorytety, które mówią: „Siadaj gów...u”? Czy Kościół, który obecnie ma swoje problemy, a w którym niektórzy szukali oparcia? A może nasi liderzy, którzy pojawiają się w debacie parlamentarnej? Jeżeli młody człowiek nie ma jakiegoś dobrego autorytetu, nie ma odpowiednio poukładanych relacji rodzinnych, to przestaje on rozumieć świat, traktując go jako zło, i ucieka w innym kierunku.

Spójrzmy na dzisiejsze czasy i rozwój elektroniki. Nie odetniemy dziecka od telefonu, ale też, co pokazała ostatnio tzw. Pandora Gate, musimy kontrolować, co dziecko robi w internecie, z kim się spotyka. I przede wszystkim: to rodzic musi wziąć za to odpowiedzialność. Jeżeli dziecko będzie ufało rodzicowi, nigdy nie będzie go okłamywać, tylko powie mu wprost: „Ej, cześć, do mnie ktoś napisał coś takiego”. Albo powie, że pisze sobie z takim chłopakiem, który ma tyle i tyle lat.

Dodatkowo, potrzebny nam też system, który na dzień dobry pozwoli nauczycielowi lepiej dobrać plan nauczania do klasy – to będzie się odbywało z korzyścią dla każdego! Będziemy mieli klasy naprawdę wybitne, których to dzieciaki będą potem dostawały się na Harvard, A będą też niestety klasy gorsze. Ale dzięki temu te dzieci będą miały lepszy start w życiu niż obecnie i nie będą totalnie pozostawione samym sobie, jak np. w niektórych wiejskich szkołach. Często była to totalna mieszanka i niekiedy takie gorsze dzieci były przepuszczane po prostu przez kolejne lata bez podstawowej wiedzy, której nie dały radę nadrobić same z siebie albo prosiły o pomoc kolegów. Jeżeli się nie udało, to braki zostawały na resztę edukacji i życia.

-Nie wydajesz się być chyba typowym „wolnościowcem”. Zazwyczaj bowiem, kiedy słyszymy takie określenie, to mamy przed sobą obraz np. Janusza Korwina-Mikke i głoszoną m.in. przez niego zasadę „Chcącemu nie dzieje się krzywda”. Ty z kolei mówisz o kontroli treści w internecie i o odpowiednim modelu wychowania młodych ludzi. W jaki sposób te ideały pogodzić?

-Kontroli w internecie i kontroli dzieci, ale właśnie przez rodziców - nie przez państwo. Państwo powinno egzekwować surową karę, jeżeli już do czegoś dojdzie. Jeżeli będzie takie zaniedbanie, stało się to już, to państwo powinno egzekwować bardzo surową karę, szczególnie za naruszenie nietykalności cielesnej dziecka i za zniszczenie jego psychiki. A rolą rodziców przede wszystkim jest wychowanie. Tak samo w szkołach rolą nauczyciela jest uczenie dzieci i młodzieży. Dlatego trzeba dać nauczycielom większą wolność, wolną rękę do tego, aby mogli się dostosować do uczniów.

-Pomówmy w takim razie o innych, ważnych dla młodych ludzi kwestiach, takich jak praca i biznes. Sławomir Mentzen bardzo często krytykuje państwo m. in. za podatki czy też „dławienie” przedsiębiorczości Polaków. Spójrzmy też na to z perspektywy podkarpackiej. Jak chciałbyś pomóc młodym ludziom w rozwijaniu swoich biznesów oraz kariery?

-Trzeba uprościć systemy podatkowe, trzeba uprościć możliwość zakładania firm. Trzeba dać im jeszcze większą swobodę, zwiększyć kwotę wolną od podatku, wyrównać progi podatkowe, wyrównać ten słynny podatek na bagietkę czosnkową. czy tam inne lody w zależności od tego, co weźmiemy i gdzie musimy. Dzięki temu będziemy w stanie stworzyć właśnie bardziej przyjazne państwo, aczkolwiek zaznaczę: jestem zwolennikiem ewolucyjnej zmiany, a nie rewolucji. Wolę zmieniać aniżeli niszczyć i budować na nowo. Jeżeli jest to oczywiście możliwe, bo zawsze wtedy jest mniej ofiar, można tak rzec.

Problem jest na Podkarpaciu z pracą i z pensjami dla młodych ludzi. Ogromna ilość z nich wyjeżdża po prostu do Krakowa czy do Wrocławia, czy w inne miejsca południowego pasa Polski. I właśnie przez to, że, z perspektywy władz, już lepiej postawić wielkie konsorcjum w jakiejś strefie przemysłowej w Krakowie czy we Wrocławiu, czego przykładem był ostatnio Intel, niż próbować tworzyć coś całkowicie na nowo i kopać się z naszym rządem. Jeżeli nie byłoby takich ograniczeń, więcej średnich i małych przedsiębiorstw miałoby szansę ugrać cokolwiek. Bo przy skomplikowanym podatkowym jedynie ogromne firmy będą sobie w stanie pozwolić na znalezienie kruczków prawnych, które pozwolą im nie płacić więcej, a każdy, kto prowadzi jednoosobową działalność gospodarczą jak np. ja czy ktokolwiek posiadający paru zatrudnionych pracowników, Tak samo dzieje się zresztą w przypadku kosztów podwyżek i energetyki, która została całkowicie zaniedbana.

-A jak z kwestią wypoczynku? Wiele osób zwraca uwagę na fakt, że, by spędzić czas ze znajomymi, młodzi ludzie muszą umawiać się w domach lub też lokalach, które obecnie nie należą do najtańszych. Tu w sumie dotykamy już też kwestii spożywania alkoholu...

-No i też te koszty rosnące sprawiły, że ludzie jednak zmienili trochę swój styl życia. Mało osób zdaje sobie z tego sprawę, ale Polska przeszła, jak sądzę, pewną „rewolucją alkoholową”. Odeszliśmy od picia ciężkich alkoholi, upijanie się na śmierć do wódki i nie pijemy już tak dużo. Zamiast tego, sięgamy raczej po cydr, piwo i wino, czyli po takie, które mogą mieć mniej szkodliwy wpływ. W zasadzie też sami Polacy piją o wiele mniej niż wcześniej i to nawet widać po naszych weselach. Z tego też względu bardzo dobrym kierunkiem wydaje się tworzenie takich fajnych stref, w których moglibyśmy spędzać czas. W Rzeszowie taka strefa mogłaby powstać na obszarze dzisiejszych, „dzikich” terenów Wisłoka

Trzeba go wyłączyć z jakiejkolwiek próby urbanizacji. Stworzyć tam takie miejsce, gdzie można będzie postawić małą budkę, która będzie sprzedawała piwo, wodę, jak i też inne miejsce z burgerami z frytkami, porobić ławeczki, małe stoliki, miejsce na grilla, miejsce, gdzie będzie można zagrać w szachy lub karty… Innymi słowy, obszar, gdzie będzie można po prostu spotkać się ze znajomymi i miło spędzić czas. To wpłynie także na bezpieczeństwo – strefa, w której byłoby możliwe spożywanie alkoholu, sprawiłaby, nikt nie będzie się chował przed policją. Z kolei funkcjonariuszom łatwiej będzie kontrolować jedno miejsce niż przeczesywać cały obszar Wisłoka. A jeżeli trzeba będzie kogoś, że tak powiem, zakuć w kajdanki i wyprowadzić z imprezy, bo zachowuje się nieodpowiednio, będą w stanie to bardzo szybko zrobić. Więc tworzenie takiej legalnej strefy, w której będzie można się napić piwa, spotkać ze znajomymi wydaje mi się rozsądnym pomysłem. Zaznaczam jednak, że to, o czym mówię, to w znacznej części domena samorządu terytorialnego – i to właśnie jego rolę należy zwiększyć w wielu aspektach. Sejm powinien być jedynie od „ujednolicania” pewnych rozwiązań

-Zapytam jeszcze na koniec o jedną rzecz. W tym momencie niektórzy kandydaci podpisują się pod postulatami Młodzieżowego Strajku Klimatycznego. Dotyczą one m.in. transformacji energetycznej. W Konfederacji występują różne poglądy na ten temat. Czy, Twoim zdaniem, powinna się ona dokonać w Polsce?

-Z kilku powodów tak: z powodu klimatycznego, z powodu ekonomicznego i z powodu społecznego musi się ona dokonać. Nasze bloki węglowe są stare. Będziemy musieli je wymienić. One mają niekiedy po 60 lat. Będziemy musieli coś nowego wykombinować, zwłaszcza że kopanie węgla na głębokościach na Śląsku jest trudne. Bardzo trudne. Nie jesteśmy jakimś „Bantustanem” czy Rosją, żeby po prostu pakować górników bez odpowiedniego zabezpieczenia. Jak zginiecie, wyślemy kolejnych? Nie. Musimy zapewnić im bezpieczeństwo. Technologie odprowadzające metan, ostrzeganie wczesne. Nie można oczekiwać od człowieka, że będzie tam harował po 8 czy 12 godzin dziennie, bo pod ziemią jest on narażony na wybuchy. Może w każdej chwili umrzeć i jeszcze tam pracuje z materiałami wybuchowymi. Dlatego trzeba postawić na energię, która jest zdecydowanie bardziej wydajna, efektywniejsza, np. atom, uzupełniony przez OZE. To będzie dobre rozwiązanie szczególnie, kiedy pozwolimy na lepszą decentralizację np. paneli czy budowę wiatraków.

Każdy, kto jakkolwiek miał do czynienia z energetyką wie, że potrzeba stabilnego źródła energii. To jest taki mały pstryczek w stronę ludzi organizujących godzinę dla Ziemi, w trakcie której wszyscy mamy wyłączyć światła. Jeżeli w momencie, kiedy elektrownie działają na największym poziomie, czyli wieczorem, stwierdzimy, że po prostu wyłączamy wszystko, może dojść do przeciążenia systemów energetycznych. Wszystko trzeba robić z głową. Powoli odchodzić od węgla, ale też oczywiście ludzi nie zostawiać ludzi na lodzie. Jak mówiłem, nie rewolucja, tylko ewolucja.

-Jesteś jednym z nielicznych kandydatów, którzy wprost mówią, że ich priorytetem nie jest dostanie się do Sejmu, tylko stworzenie pewnego środowiska i podstaw do dalszej działalności. Jak siebie widzisz po wyborach i, generalnie, w najbliższych latach?

-Praca u podstaw, dalsze pisanie, szlifowanie mojej wizji, mówienie prawdy, przekazywanie informacji, uświadamianie ludzi. Długo zajęła mi np. rozmowa z niektórymi osobami w mojej wsi rodzinnej o reaktorach jądrowych, o tym, że nie ma się czego bać, że wybuch w Czarnobylu reaktora nr 4 jest po prostu tragedią, spowodowaną przez system sowieckiego państwa, która nie wydarzyła się w żadnym cywilizowanym kraju. Tak więc, tak jak mówiłem, praca u podstaw i uświadamianie ludzi, bo jeżeli się okaże, że ja np. nie będę mógł sam wprowadzić tych zmian, ale one i tak się wydarzą, to ja tak samo będę tym beneficjentem, jak każdy z nas. Dlatego tak ważna jest ta praca u podstaw, uświadamianie i edukacja młodych ludzi, bo w nich jest nadzieja. Oni są elastyczni, mają otwarte głowy, czerpią informacje z różnych źródeł, nie tylko z jednego kanału w telewizji. Czasem nawet wychodzą ze swojej bańki i sprawdzają, co się dzieje po drugiej stronie spektrum politycznego.

To daje nadzieję na to, że konflikty fanatycznych wyborców PiS-u i fanatycznych wyborców Platformy się zakończą. Nie będzie już, jak to określam, „kondominium moherowego” i „kondominium KOD-owego”.

Dziękuję rozmowę.

Dziękuję.

Rozmowę przeprowadził Krystian Propola.

Więcej o autorze / autorach:

Napisz komentarz

Komentarze

Ciekawy 13.10.2023 21:48
Polać mu, oby więcej takich młodych ludzi w naszym kraju!

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama