Przypomnijmy, że wspomniana ustawa, w założeniach jej autorów, miała usprawnić proces zarządzania przestrzenią i wyeliminować chaotyczną zabudowę. Pomóc miało w tym zobligowanie samorządów do uchwalania tzw. planów ogólnych, czyli dokumentów określających strefy planistyczne, gminne standardy urbanistyczne, obszary uzupełnienia zabudowy i obszary zabudowy śródmiejskiej.
Blokada rozwoju?
Choć założenia ustawy wydawały się słuszne, to jednak wielu wójtów, burmistrzów i specjalistów w dziedzinie urbanistyki krytykuje wprowadzone przez nią regulacje. Ich zdaniem, przepisy te nie uwzględniają specyfiki gmin aglomeracyjnych, do których zaliczają się m.in. tereny położone wokół stolicy Podkarpacia.
W praktyce ustawa i wprowadzone przez nią plany ogólne mają, w opinii krytyków, prowadzić do ograniczenia rozwoju budownictwa na terenach okołomiejskich. Szczególnie na obszarach, gdzie wcześniej planowano nowe inwestycje mieszkaniowe i infrastrukturalne.
Dodatkowo, zdaniem niektórych komentatorów, wprowadzone przepisy znacząco ograniczyły samodzielność samorządów w kwestiach gospodarki przestrzennej, co ma de facto prowadzić do centralizacji decyzji o zabudowie gmin.
Protest samorządowców i mieszkańców
W świetle podobnych opinii nie może więc dziwić fakt, że w niektórych regionach dochodzi do protestów samorządowców i innych mieszkańców gmin. Głównym postulatem samorządowców jest zniesienie bilansowania w zapisach ustawy, która weszła w życie dwa lata temu.
Jednym z inicjatorów sprzeciwu wobec tych przepisów był burmistrz Głogowa Małopolskiego, Tomasz Skoczylas. W rozmowie z portalem Halo Rzeszów tłumaczy on, że wprowadzona ustawa nie uwzględniła postulatów i potrzeb gmin sąsiadujących z większymi ośrodkami.
-Tak naprawdę ta ustawa została napisana, uwzględniając wnioski i interesy dużych miast, a gminy aglomeracyjne i ich specyfika oraz dynamika rozwoju zostały całkowicie pominięte. Pierwotnie słuszne założenie ograniczania rozlewania się zabudowy nie uwzględniły specyfiki gmin przylegających do miast wojewódzkich. Przykładem tego są samorządy skupione wokół Aglomeracji Rzeszowskiej, która ma aspiracje, aby w sposób zrównoważony i dynamiczny się rozwijać - tłumaczy burmistrz.
Skoczylas wyjaśnia, że od liczby inwestycji budowlanych uzależniony jest tak naprawdę rozwój ośrodków okołomiejskich.
-Charakterystyczną cechą dla gmin obwarzankowych (przylegających do miast wojewódzkich) są powstające tam strefy ekonomiczne. Wzrost liczby przedsiębiorstw na tych terenach powoduje zwiększenie zapotrzebowania na zabudowę mieszkaniową. Pracownicy, inżynierowie, którzy pracują w tych zakładach jako lokalizację swoich inwestycji budowlanych wybierają miejsce w pobliżu pracy, aby w myśl „Work Life Balans” nie marnować czasu na dojazdy z i do zakorkowanego miasta wojewódzkiego - mówi.
Burmistrz Głogowa Małopolskiego podkreśla też, że to właśnie tego typu decyzje ludzkie doprowadziły m.in. do obecnej kondycji demograficznej gminy, która w tej chwili pochwalić się może jednym z najwyższych wskaźników urodzeń. Co więcej, wyjaśnia to również fakt, że obecnie tereny sołectw sąsiadujących z miastem notują największe roczne przyrosty mieszkańców.
Brak Miejscowych Planów Zagospodarowania Przestrzennego ma, w opinii Skoczylasa i innych krytyków planów ogólnych, powodować to, że sołectwa te zostaną w niedalekiej przyszłości wykluczone z możliwości zaplanowanego i uporządkowanego rozwoju budownictwa jednorodzinnego, a gminy wiejskie i miejsko-wiejskie stracą perspektywy szybkiego rozwoju w ramach aglomeracji.
Mieszkańcy powiatu rzeszowskiego obawiają się ponadto również, że ich rodzinne działki mogą stracić na jakiejkolwiek wartości, do czego doprowadzić mają obecne regulacje, w tym uniemożliwienie odrolnienia niektórych działek na obszarach gminnych. Przed konsekwencjami ostrzega m.in. sołtys wsi Przewrotne, Jacek Sułuja.
-To tak po ludzku będzie oznaczać tyle, że mieszkańcy stracą przede wszystkim swój majątek. Jeśli przekażą go kiedyś dzieciom, to te ziemie nie będą miały jakiejkolwiek wartości. Wynika to przede wszystkim z uniemożliwienia lub utrudnienia ich odrolnienia i zamiany działek w budowlane - wyjaśnia Sułuja.
Jak pogodzić gospodarkę przestrzenną z rozwojem
Na pytanie o to, w jaki sposób można pogodzić zdrową gospodarkę przestrzenną z rozwojem gmin aglomeracyjnych i interesem mieszkańców, burmistrz Skoczylas ma jedną receptę.
-Odpowiedz jest bardzo prosta: Likwidacja mechanizmu bilansowania i chłonności (...). Ten prosty zabieg przywróci władyctwo planistyczne wójtom, burmistrzom, którzy będą w planie ogólnym mieli możliwość wyznaczenia stref planistycznych związanych z zabudową mieszkaniową (strefy 1-3) ponad limit 130% i da to nadzieje mieszkańcom na zabezpieczenie na przyszłość ich majątków w postaci działek potencjalnie budowlanych - mówi.
Samorządowiec podkreśla, że przekazanie wójtom i burmistrzom uprawnień planistycznych umożliwi utrzymanie ładu przestrzennego, a jednocześnie też pozwoli dostosować budownictwo do bieżących potrzeb gmin.
-Na bazie tak wykonanych planów ogólnych, wójt, burmistrz wraz z radnymi będzie mógł przystępować w przyszłości do prac nad sporządzaniem miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego (MPZP) i w sposób uporządkowany, zaplanowany projektować osiedla mieszkaniowe wraz z niezbędną infrastrukturą techniczną i społeczną. Uważam, że wówczas pierwotne założenia ustawy zostaną wypełnione w przeciwieństwie do obecnie trwającego "potopu wniosków" o wydanie Warunków Zabudowy (WZ). Konsekwencją wydanych decyzji o warunkach zabudowy w takich ilościach będzie pogłębienie bałaganu i chaosu urbanistycznego, którego nie będziemy wstanie uporządkować przez kolejne 25 lat - ostrzega Skoczylas.
Wsparcie Posła i Starosty
Wsparcia protestującym udzielili politycy i inni przedstawiciele podkarpackiego życia publicznego, związani z Aglomeracją Rzeszowską. Wśród nich jest lider PSL na Podkarpaciu i poseł na Sejm RP, Adam Dziedzic, który skomentował sprawę w programie "Interwencje" na antenie TVP Rzeszów. Przyczyn obecnego zamieszania polityk upatruje w pośpiechu, z jakim ustawa miała być wprowadzana w 2023 r. przez rząd Mateusza Morawieckiego.
-Ustawy związane z planowaniem przestrzennym mają 20 lat. I gdzieś, bardzo szybko, poprzez wprowadzenie tego, jako jeden z kamieni milowych KPO, ówczesny rząd PiS-u próbował rozwiązać bardzo trudne tematy związane z budową w samorządach, dając samorządowcom bardzo mało czasu i środków finansowych, ale też i [pozostawiając] niewiele czasu na konsultacje z mieszkańcami i wniesienie przez nich uwag, których może być kilka lub kilkanaście tysięcy. To są straszne ilości. Wymagają one poważnego podejścia do sprawy - twierdził w programie Dziedzic.
Polityk przyznał, co prawda, że obecny rząd nie planuje na ten moment zmian w obowiązujących przepisach, niemniej jednak sam Dziedzic zadeklarował, że we współpracy z innymi parlamentarzystami postarają się oni znaleźć wyjście z problemu.
-Będziemy lobbować tę kwestię tak, aby była ona przychylna dla mieszkańców - zapowiada ludowiec.
W obronie protestujących samorządowców i mieszkańców gmin Powiatu Rzeszowskiego stanął także starosta rzeszowski Krzysztof Jarosz, który również miał możliwość zabrania głosu w programie. Starosta nie ukrywa, że od kwestii odejścia od niekorzystnych zmian może zależeć dalszy rozwój regionu.
- Interweniowałem w organizacji zrzeszającej powiaty polskie, czyli w Związku Powiatów Polskich. Oczywiście dołączyłem się do tego apelu kolegów i koleżanek samorządowców. Powiat Rzeszowski to najmłodszy powiat na Podkarpaciu. Mediana wieku wynosi 40 lat. Rok rocznie mamy wzrost aktywności zawodowej. To młodzi ludzie, którzy już teraz starają się o pozwolenia na budowę i którzy w bliższej perspektywie będą chcieli składać takie wnioski. W idei Aglomeracji Rzeszowskiej chcemy umożliwiać rozwój powiatu rzeszowskiego i samorządów. Musimy walczyć o tę ideę - tłumaczy Jarosz.
Napisz komentarz
Komentarze