O sprawie poinformowała "Gazeta Wyborcza", relacjonując dramatyczne wydarzenia na podstawie relacji poszkodowanego biznesmena. Do napadu doszło w nocy przed Wigilią. Napastnicy weszli do domu przez wyłamane okno na parterze. W momencie ataku, 12-letni syn biznesmena spał na dole, a on sam w sypialni na piętrze.
Zamaskowani i brutalni
Napastnicy byli doskonale przygotowani. Jak relacjonował poszkodowany "Wyborczej", byli "całkowicie zamaskowani, mieli czarne ubrania, kominiarki i rękawiczki". Chłopca skrępowano powrozem i zamknięto w jednym z pomieszczeń.
Tortury i groźby nożem
Włamywacze od początku dążyli do zdobycia pieniędzy. Po przeszukaniu domu, odnaleźli sejf. Wtedy zaczęły się tortury. Jak relacjonuje poszkodowany: "Bałem się, czy wtedy mnie nie zabiją". Napastnicy przyłożyli mu nóż do gardła, żądając otwarcia sejfu. Wcześniej mieli go polewać gorącą wodą i środkiem chemicznym. Zestresowany mężczyzna początkowo nie mógł przypomnieć sobie szyfru. Wtedy, jak relacjonował, agresja napastników wzrosła.
Łupem padły znaczne sumy pieniędzy
Dopiero po pewnym czasie mężczyzna przypomniał sobie kod do sejfu. Łupem napastników padło 9,5 tysiąca euro i 51 tysięcy złotych. Zrabowali również drogi zegarek. Po kradzieży, napastnicy zaprowadzili mężczyznę do pomieszczenia, w którym przetrzymywali jego syna i skrępowali mu nogi taśmą. Następnie opuścili dom.
Dzięki sprytowi 12-latka, który zdołał przeciąć taśmę krępującą nogi ojca, mężczyzna mógł pobiec do sąsiada i wezwać pomoc. Kamera monitoringu sąsiada zarejestrowała moment wejścia i wyjścia napastników z domu.
Podejrzenia co do narodowości sprawców
Poszkodowany biznesmen wyraził przekonanie, że napadu dokonali profesjonaliści, mający doświadczenie w tego typu przestępstwach. Co więcej, stwierdził: "Mówili po ukraińsku. Robiłem interesy z Ukraińcami, poznałbym, gdyby ktoś naśladował język ukraiński".
Podobny napad w Sanoku
Przypadek z Łańcuta przypomina podobny napad, do którego doszło w Sanoku w nocy z 26 na 27 sierpnia. Wówczas czterech zamaskowanych mężczyzn wtargnęło do domu, obezwładniając i krępując domowników. Sprawcy również byli brutalni i żądali wydania pieniędzy i biżuterii. W tamtym przypadku poszkodowanym pomógł sąsiad, który usłyszał wołanie o pomoc. Sprawców z Sanoka do tej pory nie ujęto. Poszkodowani relacjonowali, że napastnicy mówili ze wschodnim akcentem.
Śledztwo w toku
Policja pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Łańcucie prowadzi intensywne śledztwo w sprawie napadu i kradzieży. Ze względu na brutalność sprawców i podobieństwo do napadu w Sanoku, sprawa jest traktowana z najwyższą powagą.
Napisz komentarz
Komentarze