Pani Joanna zdecydowała, że zażyje tabletkę poronną, bo ciąża miała zagrażać jej zdrowiu. Fizycznie i psychicznie poczuła się źle. Powiadomiła o tym swoją lekarkę. Ta wezwała policję. Sytuację pani Joanny opisywaliśmy kilka dni temu. Ta historia stała się argumentem do manifestacji środowisk lewicowych, które od lat dążą do wprowadzenia legalnej aborcji, bez wyjątku. W październiku 2020 r. Trybunał Konstytucyjny zaostrzył prawo aborcyjne w Polsce, usuwając przepis zezwalający na terminację ciąży w sytuacji ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu bądź nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu.
We wtorek późnym popołudniem na rzeszowskim Rynku zorganizowano manifestację "Nigdy nie będziesz szła sama. Solidarnie z Joanną". Jej organizatorem była Manifa Rzeszów. Tłumów jednak nie było. Z naszych szacunków wynika, że pojawiło się około 30 osób. - To, co się stało Joannie, nie było w porządku. Było hańbiące, nigdy nie powinno mieć miejsca - mówiła Agnieszka Itner. - Policja jest po to, żeby bronić, a nie żeby gnoić. Ma pomagać, a na pewno nie szkodzić - argumentowała. To odniesienie do działań funkcjonariuszy krakowskiej policji, którzy w trakcie czynności medycznych udzielanych Joannie, mieli ją (zdaniem pokrzywdzonej) przeszukać, w tym dokonać rewizji osobistej. - Powinni Joannę tylko odtransportować do drzwi szpitala - uzupełniała Itner. Zdaniem działaczki rzeszowskiej Manify, sposób prowadzonych czynności przez funkcjonariuszy nawiązywał do PRL-owskich działań ówczesnej milicji. - Cała godność pani Joanny została odarta - mówiła dalej, zauważając, że "w ten sposób nawet przestępców się nie traktuje, bowiem oni kiedy trafiają do szpitala, mają zapewnioną opiekę medyczną bez ingerencji policji".
Opresyjne działania władzy i policji
- Jeśli zastanawialiście się, jak daleko może posunąć się obecna władza, to teraz już macie odpowiedź. Jeśli zastanawialiście się, czy w tych przepisach naprawdę chodzi o ochronę życia, to też macie odpowiedź. Jeśli zastanawialiście się, czy nasze Państwo zmierza w kierunku policyjnego, też macie odpowiedź - mówił z kolei Dariusz Bobak. - To, co spotkało Joannę z Krakowa, nie ma innego wytłumaczenia niż jedno - chodzi o opresję, torturowanie, znęcanie się nad każdym, kogo władza uzna za osobę, niepasującą do ich standardów "zdrowego" społeczeństwa - przekazywał dalej. Bobak wskazywał też, że "nikt nie może czuć się bezpiecznie w Państwie, rządzonym przez prawicową mafię".
Działacz rzeszowskiej Manify zwracał się też bezpośrednio do policjantów, siedzących w radiowozie przy rzeszowskim Rynku: "Pewnie ciężko Wam słuchać niewygodnej prawdy". Nie tak dawno sam musiał zmierzyć się z magistratem prawa. Podczas czerwcowej manifestacji "Ani jednej więcej" po śmierci kolejnej ciężarnej, został zatrzymany z uwagi na odmowę wylegitymowania się. Chodziło o słynne już słowa "wypierdalać" i "jebać PiS", które padły także podczas wtorkowej manifestacji "Solidarnie z Joanną". W tej sprawie złożono skargę na działania rzeszowskich policjantów. - Jakbyście się czuli, gdyby taka sama sytuacja spotkała was, wasze matki, waszą siostrę czy partnerki, gdyby otoczyła je gromada umundurowanych zbirów, kazała rozebrać się do naga i wykonywać, urągające ludzkiej godności polecenia? - pytał retorycznie Bobak.
Bez przekleństw manifestacja nie jest możliwa?
- Brakuje wam odwagi, żeby odrzucać rozkazy. Powinniście odejść z tej organizacji, której przewodzi skompromitowany idiota, odpalający granatnik w swoim gabinecie (gen. Jarosław Szymczyk - przyp. redakcja) - mówił dalej. Po czym zapowiedział, że "jesienią zobaczycie i usłyszycie, że nasze głośne "wypierdalać", stanie się faktem".
Oprócz tego pojawiły się znane dla Manify Rzeszów okrzyki "jebać PiS i Konfederację". To spotkało się z niesmakiem niektórych uczestników manifestacji.
- Idea jest słuszna, ale forma protestu zniechęca. W rynku są rodziny z dziećmi, a tu padają przekleństwa. Jestem zniesmaczona. Na kolejny protest już chyba nie pójdę - mówiła nam pani Katarzyna. Inna uczestniczka zastanawiała się, "czy rzeczywiście trzeba język tak dragoński?" - To język prawicy. Powinniśmy z nimi walczyć na argumenty, a nie na przekleństwa - przekazała pani Karolina.
- Co żeśmy zrobili z naszymi dziećmi czy wnukami, że ich tutaj nie ma - zauważyła z kolei prof. Anna Siewierska - Chmaj, politolożka z Rzeszowa. - Państwo stosuje kolejne opresje, Joanna jest tego symbolem, a nie ma tutaj ludzi młodych. Za niedługo możemy być drugim Iranem, albo Afganistanem - uzupełniała.
- Oczekujemy legalnej, bezpiecznej aborcji. W innym przypadku historie takie jak ta Joanny, będą się powtarzać. Aborcja to nie jest nic innego jak ratowanie życia, zwłaszcza w przypadku, kiedy kobieta źle się czuje. Powinniśmy się domagać tego, żeby terminacja ciąży nie podlegała kryminalizacji - podsumowała wtorkową manifestacją Agnieszka Itner. To argument szczególnie ważny dla Lewicy.
Komendant Główny Policji: to nie wina policji
- Chciałbym wyrazić moje szczere ubolewania wobec niezwykle trudnej sytuacji życiowej, w jakiej znalazła się pani Joanna, ale chcę jasno i wyraźnie podkreślić, że ta sytuacja nie jest winą policji. Chcę też wyrazić moje ubolewanie, że ta konferencja w ogóle dzisiaj ma miejsce - mówił kilka dni temu Komendant Główny Policji gen. insp. Jarosław Szymczyk, prezentując nagrania z numeru alarmowego 112 i rozmowy dyżurnego policji, z lekarką psychiatrą pani Joanny.
- Cały czas trzymamy ją na telefonie - mówiła podczas rozmowy lekarka. Powiedziała, że zamówiła jakieś tabletki przez internet, wzięła. Powiedziała, że się zabije, bo popełniła straszną zbrodnię - mówiła służbom lekarka. Po zgłoszeniu o możliwości popełnienia samobójstwa służby podjęły interwencję w tej sprawie. Patrol zastał panią Joannę w miejscu zamieszkania w bardzo złym stanie fizycznym i psychicznym - mówił na konferencji prasowej Komendant Główny Policji, gen. insp. Jarosław Szymczyk. - Jedyne co, to robiliśmy wszystko, aby nie dopuścić do zamachu samobójczego i aby zabezpieczyć dowody pozwalające nam na zidentyfikowanie osób, które sprzedały jej te medykamenty i sprawdzenie po pierwsze legalności, a przede wszystkim bezpieczeństwa tych środków, które zostały przez panią Joannę zakupione, a być może zakupione też przez inne osoby - mówił Szymczyk.
Pytany o rewizję osobistą Joanny, szef policji mówił: - Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której mamy do czynienia z osobą usiłującą popełnić samobójstwo, abyśmy nie przeprowadzili przeszukania tej osoby pod kątem posiadania przedmiotów, narzędzi czy być może substancji, które mogłyby służyć do popełnienia tego samobójstwa". - Nie potwierdzam poleceń dotyczących kasłania, natomiast też chcę powiedzieć, że w wyniku tych czynności kontrolnych ustaliliśmy, że policjantka prosiła o możliwość również skontrolowania dolnej części bielizny, ale po informacji od pani doktor, że przed chwilą przeprowadziła badanie tych okolic, policjantka odstąpiła od tych czynności - mówił podczas spotkania z dziennikarzami gen. insp. Jarosław Szymczyk.
Krakowski sąd rejonowy uznał działania policji jako niezgodne z prawem, zauważając, że policjanci przekroczyli swoje uprawnienia. Sprawę pani Joanny bada Prokuratura Rejonowa dla Krakowa-Krowodrzy.
ZAPIS LIVE MANIFESTACJI Z RZESZOWA: https://www.facebook.com/halorzeszow/videos/1592325941290058
Napisz komentarz
Komentarze