Decyzja Bernardynów podyktowana jest przede wszystkim chęcią przywrócenia sprawiedliwości i wyrażenia szacunku dla osób, które w czasach PRL-u broniły klasztoru przed konfiskatą. - Stowarzyszenie Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia reprezentuje te środowiska i od lat zabiega o godne upamiętnienie ofiar reżimu komunistycznego - twierdzą bernardyni.
Przekazują rzeszowski pomnik prawicowemu stowarzyszeniu
Zakonnicy podkreślają, że nie chcą angażować się w spory polityczne wokół pomnika. Ich misją nie jest ani jego renowacja, ani demontaż. Prowincja nie dysponuje również odpowiednimi środkami na tego typu działania.
- W ostatnich latach pomnik stał się obiektem sporu polityczno-ideologicznego. Nie chcemy być stroną w sporze wokół kwestii historycznych oraz politycznych. Nie jest naszą misją ani odnawianie, ani burzenie pomników nieposiadających religijnego wymiaru. Nasza zakonna Prowincja nie dysponuje środkami potrzebnymi do odnowienia pomnika ani do jego wyburzenia - mówi o. Alojzy Garbarz, rzecznik prasowy o. Bernardynów.
Przyszłość Pomnika Czynu Rewolucyjnego pozostaje niepewna. Stowarzyszenie Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia nie ogłosiło jeszcze swoich planów wobec monumentu. Możliwe, że zostanie on rozebrany, albo znajdzie nowe miejsce i nową interpretację.
Czekamy na odpowiedź rzeszowskiego Ratusza w sprawie decyzji zakonników.
Czy pomnik zostanie wyburzony?
Decyzja Bernardynów jest zaskakująca. Większość opinii publicznej liczyła, że pomnik ponownie wróci pod opiekę miasta.
W piątek rano udało nam się skontaktować z Marcinem Maruszakiem, prezesem Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia.
- W pierwszej kolejności chcielibyśmy zadbać o bezpieczeństwo, zabezpieczyć poszczególne elementy tego komunistycznego obiektu propagandowego, gloryfikującego przemoc i zbrodnię, które grożą katastrofą budowlaną - mówi Maruszak. Jak dodał, "w następnej kolejności skupimy się na rozpatrzeniu sądowego remontu tego obiektu".
Przypomnijmy, że Wojewódzki Sąd Administracyjny oddalił z początkiem listopada ubiegłego roku skargę prowincji bernardynów na nakaz Podkarpackiego Wojewódzkiego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Rzeszowie dot. usunięcia nieprawidłowości w stanie technicznym Pomnika Czynu Rewolucyjnego Czynu Rewolucyjnego.
To pokłosie decyzji Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Rzeszowie, który z początkiem 2023 roku stwierdził nieprawidłowy stan techniczny pomnika, m.in. poprzez odpadające płyty cokołu, które realnie mogą zagrażać bezpieczeństwu użytkowników pobliskiego chodnika. Teren monumentu został ogrodzony metalowymi przęsłami, a na nich pojawiła się kartka z zakazem wstępu.
Czy pomnik może zostać wyburzony? Oto pytamy Marcina Maruszaka. - Na dzień dzisiejszy za wcześnie jest, aby odnosić się do tej kwestii - mówi.
Warto również wspomnieć o kontekście prawnym tej sprawy. Klasztor bernardyński w Rzeszowie stara się o zwrot zagrabionych w czasach PRL terenów. Pomnik Czynu Rewolucyjnego stoi na jednym z tych terenów, a jego przekazanie Stowarzyszeniu może mieć wpływ na dalszy przebieg sprawy reprywatyzacyjnej.
Patrycja Pawlak-Kamińska: decyzja Bernardynów to pogarda dla mieszkańców Rzeszowa
- Kuriozalny pomysł zakonu Bernardynów z przekazaniem rzeszowskiego Pomnika panu Maruszakowi, który ma niezdrową obsesję na jego punkcie i od lat postuluje wyburzenie tego dzieła sztuki, które też jest symbolem naszego miasta, to symbol pogardy Bernardynów dla władz miasta i dla mieszkańców Rzeszowa - mówi Patrycja Pawlak-Kamińska, współprzewodnicząca rzeszowskiej Lewicy i miejska aktywistka.
- To, że kościelna hierarchia nie szanuje dzieł sztuki to nic nowego, ale śmianie się w oczy tysiącom rzeszowian to nieznany wcześniej wymiar pychy. Przez lata niszczyli Pomnik poprzez zaniedbanie, teraz chcą dokończyć dzieła zniszczenia cudzymi rękoma, bo nie mieli odwagi zrobić tego sami (a raczej szkoda było im pieniędzy) - wskazuje dalej Pawlak-Kamińska.
Aktywistka od początku walczy o pomnik. Po naszej publikacji, w której opisaliśmy, jak rzeszowski pomnik został zaniedbany, grupa rzeszowskich aktywistów, z inicjatywy Patrycji Pawlak-Kamińskiej, posprzątała teren monumentu, zbierając 44 wory ptasich odchodów i innych śmieci.
- Miasto jest nasze i kiedy system zawodzi, mieszkańcy muszą brać sprawy w swoje ręce. Nie boję się Bernardynów i garstki fanatyków. Nie można pozwolić, by niektóre miejsca zarastały brudem tylko dlatego, że Kościół się ich wstydzi. Gdy są czyste, to przynoszą dumę i radość wielu osobom - mówiła wówczas współprzewodnicząca rzeszowskiej Lewicy. - Kocham to miasto, nie pozwolę działać na jego szkodę - dodała.
Patrycja Pawlak-Kamińska nie ukrywa, że postawa zakonu jest żenująca, i musi spotkać się ze zdecydowaną postawą ze strony władz miasta i mieszkańców.
- Jeśli Bernardynów nie było stać ani na zadbanie o Pomnik, ani na jego wyburzenie to czy będzie na to stać niszową organizację pozarządową? Chyba że plan zakłada rozbiórkę Pomnika za pomocą młotka z Castoramy. Jednego zakon i pan Maruszak mogą być pewni - zderzą się z olbrzymim oporem - kwituje zdecydowanie aktywistka.
Krytyczne głosy spoza Rzeszowa
- Bardzo dziwi nas decyzja podjęta przez Zakon Bernardynów, zwłaszcza w świetle naszej korespondencji z czerwca 2023 roku, w której zapewniano nas o wsłuchiwaniu się we wszystkie głosy celem podjęcia najtrafniejszej decyzji - mówi naszej redakcji Jan Trojan prezes Stowarzyszenia Ochrony Architektury Powojennej.
- Niestety aktualne wydarzenia wskazują, że stało się inaczej i został zignorowany głos większości - a więc rzeszowian, historyków sztuki oraz wielu innych osób. Sprawa Pomnika Czynu Społecznego już dawno wykroczyła poza granicę miasta. Pomnik ten jest bowiem nieocenionym elementem dziedzictwa kulturowego Polski i spuścizną jednego z najbardziej cenionych powojennych rzeźbiarzy, Mariana Koniecznego. Dlatego cała Polska patrzy dziś z niedowierzaniem i rozczarowaniem na przekazanie jednej z największych ikon polskiej sztuki powojennej Podkarpacia, w ręce prawicowego stowarzyszenia, którego prezes znany jest z walki o jego wyburzenie. Nieszczera zdaje się być deklaracja zakonu, podpierającego swoją decyzję niechęcią do angażowania się w spory polityczne - twierdzi Trojan i dodaje: "gdyby tak było, pomnik przekazano (lub sprzedano) by społeczeństwu - a więc miastu, tak by losy wyjątkowej w skali Europy budowli były sprawą publiczną, a nie przekazaną w ręce organizacji pozarządowej o szeroko znanych i skrajnych poglądach".
Napisz komentarz
Komentarze