Za decyzją Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego poszły także trzy polskie eparchie: przemysko-warszawska, wrocławsko-koszalińska i olsztyńsko-gdańska. Zmiany weszły w życie 1 września, czyli od rozpoczęcia nowego roku liturgicznego w obrządku tego Kościoła.
O potrzebie reformy kalendarza dyskutowało się od dawna. Dotychczas używany przez Kościół greckokatolicki, kalendarz juliański i gregoriański dzieli 13 dni. Wprowadzona zmiana dotyczy stałych świąt kościelnych, takich jak Boże Narodzenie, dlatego też wspomniane już święto jest celebrowane 25 grudnia, a nie jak dotychczas – 7 stycznia. W przypadku świąt ruchomych, takich jak Wielkanoc, zostaną zachowane dotychczasowe zasady, zgodne z kalendarzem juliańskim. Wierni, którzy nie są gotowi na takie zmiany, mają możliwość korzystania z kalendarza juliańskiego do 2025 r.
Mieszane uczucia wiernych
Przejście na kalendarz gregoriański jest wynikiem konsultacji z duchownymi oraz parafianami. Propozycja zmiany kalendarza liturgicznego spotkała się z różnym przyjęciem. Z jednej strony, wielu z nich uważa, że ułatwi to im funkcjonowanie w codziennym życiu, ponieważ nie będą musieli już obchodzić świąt w innym terminie niż większość społeczeństwa. Istnieją także rodziny mieszane, w których do tej pory świętowano podwójnie. Z drugiej strony, niektórzy wierni obawiają się, że zmiana ta oznacza zerwanie z tradycją. Jednak w ostatnim czasie podejście ludzi nieco się zmieniło. Podjęcie decyzji znacząco przyspieszyła wojna Rosji przeciw Ukrainie oraz hasło „Precz od Moskwy!” oznaczające, że grekokatolicy nie chcą obchodzić świąt w tym samym czasie, co Rosjanie.
O opinie zapytaliśmy wiernych z małej podkarpackiej wsi Olchowiec, położonej w Beskidzie Niskim. Z ich opinii wynika, że nastroje są na razie dość mieszane.
- Zmiana kalendarza to ogromne wydarzenie i budzi różne emocje. Dla jednych oznacza postęp, dla innych wygodę a jeszcze innym ciężko się pogodzić i przyjąć zmiany. Ja osobiście skłaniam się ku pierwszej opcji i traktuję to w kategorii postępu, co jednak nie zmienia faktu, że logistycznie wcześniej było mi zdecydowanie prościej. Już wiele lat trwały dyskusje nad ujednoliceniem kalendarza i teraz stało się to faktem, jednak myślę, że na razie jest to jeszcze trudne do przyswojenia i musimy się przyzwyczaić do zmiany – mówi nam pani Renata.
- Raczej cieszy mnie ta zmiana. Może te wszystkie przygotowania pochłoną mniej czasu i nerwów? Też dla naszej rodziny będzie łatwiej ze względu na to, że dzieci będą miały wolne w szkole, pracy i na uczelni, więc bez komplikacji spędzimy te święta w rodzinnym gronie. Ale w pewnym sensie jest trochę żal, bo od tych pięćdziesięciu-kilku lat spędzałem je po staremu. Jednak jakieś przyzwyczajenia, tradycje są gdzieś zakodowane w głowie, że było inaczej. Były dwa kalendarze i dwa terminy świąt. Na razie jest tak dziwnie – wyznaje pan Jan, którego rodzina dotychczas obchodziła Boże Narodzenie dwóch obrządków.
- Tak… A no i brzuszki mniej cierpią, a jeżeli ktoś dba o figurę, to pojedyncze święta są bardziej wskazane. Chociaż z drugiej strony, pomyśleć o tych starszych osobach, to nie wiem, czy właśnie im nie będzie przykro, że ta tradycja tak zaniknie. My na pewno dla podtrzymania tej tradycji, żeby całkiem nie zaniknęła, 6 stycznia zrobimy wigilijny sos grzybowy, który przygotowujemy nieco inaczej niż zwykle. Z tego względu, żeby to uczcić i aby zwyczaj nie odszedł całkiem w zapomnienie – dodaje jego żona, pani Wioletta, wywodząca się z rodziny rzymskokatolickiej.
- Wiadomo, że ma to i dobre i złe strony. Rodziny wyznające rzymokatolicyzm lub grekokatolicyzm pomału się do tego przyzwyczają. Myślę, że największy problem jest tam, gdzie występują rodziny mieszane, które dotychczas obchodziły jedne i drugie święta. Bo jeśli ktoś wychował się w rodzinie mieszanej, to kontynuował tradycję zarówno z jednej, jak i drugiej strony. Z jednej strony mniej tych przygotowań, mniej nerwów. Święta będą miały jeden czas i nie trzeba tłumaczyć w pracy, dlaczego potrzebuje się wolnego zaraz po świętach. No ale z drugiej strony, jest to trochę smutne, że nie będzie świąt w drugim terminie. Nasi dziadkowie, którzy byli przyzwyczajeni do świętowania w styczniu… No nie wiem, czy, gdyby żyli, potrafiliby się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Na te drugie święta zawsze był też ten klimat – było bardziej zimowo. Na nasze szczęście, szósty i tak jest jeszcze dniem wolnym, więc można też spędzić go jakoś rodzinnie. W końcu najważniejsze jest to, żeby ten czas spędzić wspólnie. A czy to będzie lepiej, czy gorzej to myślę, że się okaże dopiero za kilka lat. Czas pokaże – podsumowuje pani Klaudia.
Świąteczne tradycje grekokatolików
Nazwy potraw przyrządzanych przez jedną z mieszanych olchowieckich rodzin na wigilię brzmią raczej znajomo. Są to m.in. pierogi z kapustą i grzybami oraz na słodko z suszonymi śliwkami, barszcz z uszkami i fasolą, sos grzybowy, ryba, ziemniaki z kapustą, groch, gołąbki z grzybami czy kutia. Wszystko to oczywiście jest daniami postnymi, przygotowywanymi jedynie na tłuszczach roślinnych. Na greckokatolickim świątecznym stole nie może zabraknąć także czosnku oraz prosfory, którymi domownicy się dzielą. Czosnek oznacza zdrowie, natomiast prosfora niejako symbolizuje w tej tradycji opłatek. Jest to rodzaj małej bułki przygotowanej z mąki, wody, soli i zakwasu. W tym roku wszystkie trzy (czosnek, opłatek i prosfora) zagoszczą na stole obok siebie. Na obrus rodzina z Olchowca położy sianko, a pod nakrycie – owies.
W tradycjach grekokatolików utarły się już zwyczaje ozdabiania choinki czy wręczania prezentów oraz oczywiście kolędowania. Są tu jednak także kultywowane starodawne wierzenia takie jak wróżenie z dymu świecy, mycie twarzy wodą z monetami czy widzenie poważnika.
Sam okres świąteczny trwa trzy dni. Rzymokatolicy świętują więc krócej. Pierwszy dzień to oczywiście Boże Narodzenie, natomiast drugi jest poświęcony czci Bogurodzicy. Ostatniego dnia wierni wspominają pierwszego męczennika, św. Stefana.
Kościół greckokatolicki (nazywany także bizantyjsko-ukraińskim) ma na Ukrainie ponad 5 mln wyznawców. Ponadto kilka milionów wiernych pochodzenia ukraińskiego mieszka na emigracji, a kilkadziesiąt tysięcy – w Polsce. Największe skupiska wiernych są na Warmii i Mazurach, w okolicach Koszalina, Wrocławia oraz Przemyśla. W Polsce to rozproszenie wynika z przesiedleń ludności z południa kraju w ramach akcji Wisła w 1947 r.
Kościół greckokatolicki uznał dogmaty katolickie, jednocześnie zachowując prawosławne odrębności liturgiczne i prawne (w tym język liturgii czy małżeństwo księży przed święceniami). Wśród podobieństw do niedawna znajdował się także odmienny kalendarz.
Napisz komentarz
Komentarze