O zmianach, które zachodzą w tym momencie na uczelni, strategii promocyjnej UR, a także roli dyscyplin humanistycznych we współczesnym świecie, rozmawiamy z prof. Krzysztofem Bochenkiem, dyrektorem Instytutu Filozofii Uniwersytetu Rzeszowskiego, odpowiedzialnym także za rozbudowę uczelnianego pionu medialnego.
-Uniwersytet Rzeszowski od dwóch miesięcy funkcjonuje w nieco odmiennej rzeczywistości - są nowe władze, a to zawsze wymusza pewne zmiany. I stąd pytanie do Pana Profesora: czy Pańskim zdaniem dokonujące się właśnie przemiany uznać można za bardziej rewolucyjne czy też po prostu ewolucyjne?
-Te zmiany były efektem wyborów rektora. Wszystko się działo w marcu, kwietniu, gdzie były, jak gdyby, dwie wizje uniwersytetu. Pan Rektor Adam Reich, który proponował powrót do wydziałów, wygrał z dużą przewagą głosów elektorskich, więc można powiedzieć, że była wola, żeby te zmiany podjąć.
Od 1 stycznia mamy już funkcjonować w nowej strukturze, więc zmiany mogą wydawać się szybkie, lecz prace nad nimi trwały właściwie już od kwietnia, a więc od wyboru Rektora. Nowa struktura, czyli 14 wydziałów, wydaje być bardziej efektywna w zarządzaniu uczelnią. To co robimy na takim bardziej podstawowym szczeblu, będzie bardziej widoczne w postaci nawet nazw wydziałów. Tak bywało, że studenci szukają np. Wydziału Ekonomii, a okazuje się, że zamiast wydziału, jest tylko Instytut Ekonomii.
-W ostatnich latach Uniwersytet Rzeszowski doświadczył wielu zmian. Zresztą generalnie tych zmian w polskim szkolnictwie było w ostatnich latach całkiem sporo.
-Rzeczywiście tutaj są różne koncepcje tego, w jakim kierunku mają się uczelnie rozwijać. Teraz też są plany nad kolejną zmianą w ustawie. Weźmy choćby tak ważną z perspektywy uczelni państwowej, jaką my jesteśmy, zmianę np. w minimach kadrowych. Okazuje się, że dzisiaj nie ma czegoś takiego jak minima kadrowe. Można prowadzić kierunki studiów nie mając praktycznie w ogóle pracowników. Mieliśmy choćby przykład uczelni, która miała z tym problemy. Więc na pewno te zmiany są warunkowane i trochę z zewnątrz i z wewnątrz.
Część zmian wynika z tego, że my, wewnątrz, chcemy iść w kierunku, który będzie efektywniejszy, a z zewnątrz musimy się do pewnych zmian dostosowywać. Mamy zupełnie inne dzisiaj społeczeństwo, inne zawody. Ja uczyłem się zawodów, których nie ma dzisiaj w szkole podstawowej. Kto za chwilę będzie znał zawód stolarza, szewca, krawca... To są zawody, które wydawały się przez wieki oczywiste, a teraz okazuje się, że właściwie znikają.
Ten ponowoczesny świat jest strasznie skomplikowany. Ja mam wątpliwości, czy ten świat wyjaśnią wyłącznie przedstawiciele nauk ścisłych, takich jak biologia czy chemia. Uniwersytety są potrzebne po to, żeby właśnie w tych obszarach, które wymagają może trochę więcej refleksji, mniej sprzętu, mniej technologii, odpowiedzieć na pytania, co jest ważne, a co jest mniej ważne, a także jak czytać rzeczywistość.
-Tutaj Pan Profesor dotknął dość poważnego problemu, czyli roli humanistów w obliczu rozwoju technologicznego. Pan Profesor jest filozofem, ja historykiem – czy współcześnie humaniści są jeszcze potrzebni, kiedy to społeczeństwo oczekuje inżynierów czy ludzi, którzy wynajdą lekarstwo na raka?
-Choćby po to, żeby odpowiadać na pytania ludziom, którzy szukają lekarstwa na raka, ale go nie znajdują, tych, którzy mają problem z sensem życia itd. Myślę, że gdybyśmy wyciągali wnioski z historii i szerzej myśleli, to bylibyśmy w innym miejscu w świecie. Pomijam już oczywiście kosztochłonność niektórych nauk humanistycznych, które są o wiele mniejsze w kosztochłonności niż w naukach ścisłych. Każdy humanista, jeżeli jest człowiekiem w jakimś tam stopniu niezamkniętym w obrębie swoich badań, z podziwem patrzy na naukowców z obszaru nauk ścisłych. Ale jak często rozmawiam z ludźmi z nauk ścisłych i oni znowu patrzą z podziwem na filozofów, którzy trochę dalej patrzą i są w stanie snuć refleksje, o których oni nawet sobie nie zdawali sprawy. No bo ktoś robi technologię, ale jest pytanie: dlaczego ją robi?
To są dylematy, gdzie bez etyki, bez filozofii nie da się funkcjonować. Proszę zobaczyć, że nam na dziś najbardziej brakuje syntezy. Nic nie byłoby złego, gdyby współczesny człowiek z nauk ścisłych studiował rok filozofii np. Takie pośrednie, hybrydowe studia.
-Co Profesor myśli o takiej koncepcji studiów interdyscyplinarnych?
-Ciągle o tym wszyscy mówimy, ale jest pytanie, jak znaleźć na to klucz. Np. żeby ktoś po trzech latach mógł skończyć dwa kierunki studiów. Natomiast to jest pewnie kwestia papierologiczna, bardzo dużo problemów formalnych. To, że można dwa kierunki naraz studiować, to jest oczywiste, bo to nie jest problem. Można w UR studiować dwa kierunki, z różnych również obszarów, poszerzając swoje kompetencje.
Ale pytanie jest cały czas właśnie, jak robić studia interdyscyplinarne. To się udaje w wielu krajach świata, że ktoś równocześnie kończy dwa kierunki studiów, ma dwa dyplomy z dwóch różnych kierunków, a studiował w jednym miejscu. Myślę, że to jest też przyszłość, nad którą my próbujemy się pochylać. To też wymaga oczywiście współpracy z Działem Jakości, Działem Kształcenia. Często wydaje się naukowcom, że coś jest bardzo proste, ale kiedy te pomysły konsultujemy z kontekstem formalnym, to jesteśmy sprowadzani na ziemię, bo istnieją odpowiednie rozporządzenia czy ustawy. Ale choćby my, na filozofii próbujemy tworzyć kierunki, które będą bardziej wychodzić naprzeciw potrzebom współczesnego człowieka. Mamy np. od kilku lat komunikację międzykulturową, która cieszy się powodzeniem.
Czeka nas chyba jednak cały czas refleksja nad tym, jak proponować studia interdyscyplinarne, które pozwolą młodemu człowiekowi w trzy lata czy w pięć lat zdobyć dwa, nawet wydawałoby się pozornie sprzeczne uprawnienia, kompetencje, które mu pomogą w innych obszarach.
-W ostatniej rekrutacji na Uniwersytet Rzeszowski udział wzięło o 1540 kandydatów więcej niż w roku poprzednim. To chyba świadczy o tym, że uczelnia stawia coraz odważniej na promocję. Jak oceniłby Pan Profesor dotychczasowe działania w tej sferze?
-Jestem w jakimś stopniu odpowiedzialny za kontakt z mediami i rzeczywiście próbujemy pracować nad większą promocją naszej uczelni oraz PR-em. Wiele rzeczy, które w naszej uczelni się dzieje, nie do końca jesteśmy w stanie zaprezentować. Okazuje się, że mamy przynajmniej pięciu profesorów, którzy są w gronie najczęściej cytowanych naukowców na świecie. To jest naprawdę ogromne wyróżnienie. Będziemy starali tym, co osiągamy, trochę bardziej się pochwalić.
Jeździmy też do szkół, na spotkania, zapraszamy młodzież do nas, np. na cykl spotkań Wtorki z Panem cogito, próbujemy pokazywać atrakcyjność naszych kierunków. Wiadomo, że to musi być trochę inne podejście do młodych ludzi niż kiedyś. Analizując ankiet studenckie, dowiadujemy się, że potencjalni studenci wiedzę na temat propozycji studiów w dużej mierze czerpią właśnie z Internetu.
Więc to jest cały czas trochę przed nami - jak pokazać dany kierunek od ciekawej strony? Chcemy o każdym kierunku nakręcić jakiś interesujący filmik. Nie tylko i wyłącznie jakieś trudne może i długie rozmowy z profesorami.
-Dobrze, w takim razie przejdźmy do funkcjonowania samego pionu medialnego. Środowisko akademickie jest specyficzne, środowisko mediów również jest bardzo specyficzne. I jak pogodzić to wszystko?
-Często zdarzało mi się w mediach występować w charakterze gościa. Myślę, że każdy jak rozmawia z mediami, to zastanawia się, co ma powiedzieć, żeby nie powiedzieć za dużo albo za mało. To są pewne obawy. które wynikają nawet nie tylko ze świata nauki, ale generalnie rzecz biorąc, z kontaktowaniem się z mediami. Myślimy nad tym, co komunikować, żeby było to efektywne i prawdziwe, a równocześnie, żeby było to także wiarygodne. Doskonale przecież wiemy, że istnieje szereg mediów, których nie interesuje prawda, dociekania naukowe, ale tylko sensacja.
Ja to oczywiście rozumiem, bo wiadomo, że te tematy sensacyjne muszą istnieć, bo ludzie też na to czekają. Natomiast moim marzeniem są media, gdzie będzie jakaś proporcja. Wiadomo, że sensacja przyciąga, a ludzie są żądni ciekawostek, nie specjalnie trudnych informacji. To też nie łatwe, żeby dziennikarz opisywał wydarzenia z najwyższej półki. Ale też trudność jest z naszej strony: jak my jako naukowcy mamy występować w mediach i mówić o dziedzinach, w taki sposób, żeby to było interesujące. Jak przedstawić swoją dziedzinę tak, żeby ktoś chciał tego słuchać.
-Czy każdą dziedzinę da się przedstawić w sposób interesujący?
-Okazuje się, że w każdej dziedzinie są, można powiedzieć, showmeni. Np. w dziedzinie lotów kosmicznych mamy parę takich osób, które są ciągle w różnych telewizjach, w radiach, gdzie trzeba coś powiedzieć o lotach kosmicznych. I mamy takich ludzi, którzy nie są w stanie tego powiedzieć. Wiadomo, że ktoś się może super sprawdzać na seminarium, gdzie ma cztery osoby, a nie jest w stanie pójść do mediów i wypowiedzieć się na tematy trudne w sposób łatwy. Więc tu jest też nasza rola, żeby umieć przedstawić ciekawą propozycję, która będzie ciekawa dla was, dla mediów i ciekawa też przede wszystkim dla ludzi. Media by nie istniały, gdyby nie było ludzi, którzy z nich korzystają.
-Czy myśli Pan Profesor, że w przyszłości część młodych ludzi z Podkarpacia przestanie np. myśleć o studiach w Krakowie, Wrocławiu, Warszawie i wybierze Rzeszów?
-Chyba już nie jest tak źle. Nie znam takich badań, które dokładnie podawałyby, że tyle tysięcy ludzi z Rzeszowa studiuje gdzieś indziej, a tyle studiuje w Rzeszowie. Ale też takie miałem wrażenie, że dużo ludzi wyjeżdża, ale jednak najwięcej studentów mamy z Podkarpacia. Oczywiście również sięgamy też w Małopolskę, Świętokrzyskie, czy Lubelskie.
Sam miałem w rodzinie takie pytania, czy studiować lepiej u nas czy w Tarnowie, bądź w Krakowie, bo pochodzę spod Tarnowa. Staram się oczywiście, z sukcesami, prezentować UR jako dobre miejsce do studiowania, a Rzeszów jako świetne miasto do mieszkania. Nie odstajemy w żadnej sferze od innych ośrodków. Nie mamy ani jednej kategorii B wśród dyscyplin naukowych. Wszystkie nasze kierunki mają prawa habilitacji i doktoratów, więc można powiedzieć. Naszą rolą jest jednak oczywiście próbować się rozwijać i takie były też hasła nowego Pana Rektora. Chcemy temu wyzwaniu sprostać.
-Jeszcze zapytam o kwestię współpracy międzynarodowej. Wiele współczesnych uczelni opiera swoje funkcjonowanie na zagranicznych partnerach oraz na biznesie. Czy Uniwersytet Rzeszowski też powinien podążać tą drogą?
-Mamy przy kierunkach rady kierunków, interesariuszy zewnętrznych itd. - to oczywiście jest. Na kierunkach przyrodniczych, ekonomicznych, to powiązanie jest jeszcze bliższe. Kwestią tą zajmie się specjalny Dział Współpracy Międzynarodowej.
Wiemy, jak wyglądała też współpraca międzynarodowa na uczelniach w ostatnich latach. Bardzo często okazywało się, że ci studenci istnieli tylko wirtualnie. My mamy studentów takich, którzy naprawdę u nas studiują. Na pewno będzie problem z takimi kierunkami jak historia czy, generalnie, humanistyka. Filozofowie w Polsce zajmują się polskimi filozofami, co jest naturalne. Podobnie historyk bardziej będzie się zajmował Podkarpaciem, a nie jest łatwo dostać się z artykułem o Podkarpaciu do amerykańskich czasopism, bo nie będzie nikt się tym interesował. Więc siłą rzeczy nie można mieć pretensji do historyków czy filozofów, że piszą o osiągnieciach Polaków.
Rolą uniwersytetu jest też przecież dbać o to, co jest polskie, co jest lokalne. Natomiast wiadomo, że międzynarodowa współpraca jest dzisiaj oczywistością. Zwłaszcza w tej dobie, gdzie młodzi ludzie swobodnie podróżują, więc tutaj ten kierunek jest oczywisty: trzeba zachować ten balans między byciem międzynarodowym, a byciem też ważnym elementem swojej kultury.
-A jak zachęcać też studentów do tego, żeby sami tę aktywność międzynarodową podejmowali? Sam pamiętam, jeszcze z czasów studiów, że stosunkowo mało osób w moim otoczeniu korzystało z Erasmusa. Niektórzy bali się języka, niektórzy zmian… Jak zachęcać takie osoby do tego, aby się przełamywały?
Znaczy cały czas tu pojawia się ten problem, że też mam dzieci w wieku szkolnym i można powiedzieć, że się nie uczą języka. Takiego efektywnego. Mamy jakiś chyba rzeczywiście ogromny problem z tym. Więc tutaj na pewno wśród wielu ludzi to budzi ciągle obawy i to jest rzeczywiście pewna bariera językowa. Na pewno nam, starszym, jest trudniej posługiwać się językami obcymi niż młodym, bo myśmy uczyli się jeszcze w szkole rosyjskiego. Ale młodzi ludzie rzeczywiście, co jest trochę niepokojące, ciągle jakoś w tej przestrzeni nie czują się najlepiej. Ale to jakby już nie jest kwestią uczelni, tylko bardziej wcześniejszego etapu edukacji.
Proszę też zwrócić uwagę na to, że w naukach ścisłych właściwie nie można mówić o nauce polskiej i zagranicznej, no bo nie można prowadzić badań z obszaru biotechnologii, chemii czy fizyki i mówić, że to ma wymiar polski. Trochę inaczej jest w obszarze nauk humanistycznych czy społecznych.
-Bardzo dziękuję za rozmowę.
-Ja też bardzo dziękuję.
Rozmowę przeprowadził Krystian Propola.
Napisz komentarz
Komentarze