Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Rzeszowie postanowiła zintensyfikować kontrole na bazarach w stolicy Podkarpacia. Okazuje się, że nie wszyscy lokalni producenci zachowują należytą dbałość o jakość swoich produktów oraz przestrzeganie higienicznych standardów produkcji.
Historia tragicznie zmarłego 54-letniego mieszkańca Nowej Dęby, który spożył galaretkę mięsną "domowej produkcji", obiegła nie tylko region, ale także cały kraj. Wszędzie, gdzie organizowane są bazarki i targowiska, pojawia się pytanie o jakość i bezpieczeństwo oferowanych tam produktów.
Jaromir Ślączka, pełniący funkcję dyrektora Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Rzeszowie, podkreśla, że mimo prowadzenia standardowych kontroli, w sytuacjach kryzysowych nadzór jest wzmożony. Bazy są regularnie monitorowane, jednak nie zawsze możliwe jest codzienne sprawdzanie, ze względu na ich nieregularny charakter.
W Rzeszowie, jednym z najbardziej znanych miejsc targowych jest "zielony rynek" przy ulicy Staszica oraz bazar przy ulicach Targowej i 8 Marca. Mimo że jesienią ubiegłego roku otwarto nowe bazarki, takie jak te przy ul. Dworaka czy w Parku Papieskim, to najwięcej produktów pochodzenia zwierzęcego można znaleźć w hali "mięsnej" przy ul. 8 Marca. Sanepid zapewnia, że wszyscy producenci tam działający mają udokumentowane źródło pochodzenia oferowanych wyrobów.
Warto również zaznaczyć, że w Boguchwale regularnie odbywa się Podkarpacki Bazarek, który, jak informuje sanepid, nie notuje ostatnio sygnałów dotyczących problemów zdrowotnych po spożyciu produktów z tego miejsca, co może świadczyć o ich jakości.
Jaromir Ślączka zwraca uwagę, że klienci powinni przykładać wagę do warunków sprzedaży, zwłaszcza jeśli chodzi o produkty pochodzenia zwierzęcego. Produkty te powinny być oferowane z zachowaniem "łańcucha chłodniczego". Choć obecnie panuje zima, ważne jest, aby i w cieplejszym okresie produkty były przechowywane z należytą starannością. Kupujący powinni pytać o pochodzenie produktów i zdolność sprzedawcy do udokumentowania ich historii.
Dyrektor sanepidu wskazuje również, że nie zawsze wyroby "domowe" są lepsze od tych pochodzących z linii produkcyjnych. Przekonanie, że produkty "domowe" są zdrowsze, może być złudne, gdyż niektórzy producenci nielegalnie dodają konserwanty. Proces produkcji poza zakładem produkcyjnym, bez odpowiednich środków higieny, niesie ze sobą ryzyko dla bezpieczeństwa konsumentów.
W obliczu tej tragicznej historii, klienci targowisk powinni być bardziej świadomi i zadawać pytania dotyczące jakości i pochodzenia oferowanych produktów. Bezpieczeństwo żywności powinno być priorytetem, nawet gdy kusi nas lokalny urok "domowego" wyrobu.
Napisz komentarz
Komentarze