Skończyły się cuda na stacjach Orlenu. "Cuda", bowiem wbrew ogólnoświatowym trendom na rynku paliw, ceny za olej napędowy i benzynę były niezwykle promocyjne. Tak było na kilkanaście dni przed wyborami (do 15 października). Wtedy to, na pylonach "podziwialiśmy" ceny 5,99 zł za litr. Daniel Obajtek, prezes Orlenu, dopytywany czy jest to przedwyborczy "haczyk", stanowczo twierdził, że "nie". - Biorąc pod uwagę obecną sytuację na rynku, pragnę poinformować, że w najbliższych tygodniach nie przewidujemy wzrostu cen na stacjach paliw – zapewniał Daniel Obajtek w połowie października.
Tymczasem już 2 dni po wyborach ceny benzyny i diesla w Polsce znów poszły w górę. Średnia cena benzyny Pb95 na stacjach to obecnie 6,1 zł/l, a oleju napędowego - 6,14 zł/l. To wzrost o kilkanaście groszy w ciągu ostatnich dni. Odnosząc się do reali na rzeszowskich stacjach paliw, jest już drożej. Wczoraj (25.10.) za ON płaciliśmy nawet 6,24 zł/l a benzynę 6,20 zł/l.
Będzie jeszcze drożej
Analitycy rynku paliw nie mają wątpliwości: cud paliwowy się skończył, przed nami - jeszcze w październiku i listopadzie - seria podwyżek o co najmniej kilkanaście groszy tygodniowo. Idealnie przedstawiają to wykresy cen hurtowych.
W opinii analityków oferta paliwowa płockiego koncernu nadal odbiega od rynkowej, którzy wyliczają, że obecnie ceny diesla na polskich stacjach, uwzględniając zmiany cen na giełdach surowcowych w Europie, powinny wynosić około 7 zł za litr, a benzyna 6,50 zł.
To, co dziś dzieje się w cennikach hurtowych i na stacjach Orlenu, nie dziwi jednak analityków. - Podwyżki cen hurtowych Orlenu nie mają nic wspólnego z sytuacją na światowych rynkach - mówi money.pl Dawid Czopek, ekspert rynku paliw, zarządzający Polaris FIZ.
Na uwagę zasługuje też fakt, że w ostatnim czasie notowania ropy naftowej zaliczają nawet kilkuprocentowe zmiany w górę, ale i w dół. Baryłka ropy Brent w środę kosztowała 87,74 dol. Orlen na podwyżkach cen hurtowych jednak nie poprzestał.
Bardzo tanie paliwa produkcji krajowej sprawiły, że ich import przestał się opłacać
Bardzo tanie paliwa produkcji krajowej sprawiły, że ich import przestał się opłacać. Tymczasem polskie rafinerie nie są w stanie zaspokoić całego popytu rodzimej gospodarki na paliwa. Około 25 proc. benzyny i 30 proc. diesla sprzedawanego na stacjach w Polsce pochodzi z zagranicy.
Czym zatem wytłumaczyć serię tajemniczych awarii dystrybutorów?
Eksperci oraz byli prezesi Orlenu ostrzegali, że grozi to tzw. scenariuszem węgierskim, czyli brakami paliwa na stacjach, a także wyraźnymi podwyżkami cen po wyborach. Orlen konsekwentnie zaprzeczał "upolitycznieniu" cen paliw przed wyborami i ręcznemu sterowaniu cenami. W swoich oświadczeniach i odpowiedziach na pytania dziennikarzy Orlen podkreślał, że jednym z jego celów jest stabilizacja cen na rynku.
Szykujcie się na podwyżki. I to znaczne...
Orlen to monopolista na rynku paliw w Polsce. Posiada w swoich rękach około 65 proc. rynku, wliczając w to hurt i detal. W tej sytuacji trudno oczekiwać, że koncern będzie utrzymywał ceny paliw na niskim poziomie wbrew rynkowym trendom, tym bardziej po wyborach, w których najpewniej to dzisiejsza opozycja stworzy nowy rząd.
Obecne podwyżki to zapewne tylko początek. W najbliższych tygodniach i miesiącach ceny paliw w Polsce będą nadal rosły. Zdaniem ekspertów dzisiejsze ceny paliw powinny wynosić 6,90 zł/l oleju napędowego, a benzyna 95 6,50 zł/l. I takich cen na dystrybutorach musimy spodziewać się już w pierwszym tygodniu listopada...
Napisz komentarz
Komentarze