Pan Michał w mailu do naszej redakcji opisał, jak wygląda każdego dnia jedna z wizytówek Rzeszowa. Z opisu wynika, że ławki na deptaku codziennie zajmowane są przez osoby spożywające alkohol, które często w tych miejscach załatwiają także swoje potrzeby fizjologiczne. Turyści i mieszkańcy nie mogą korzystać z dostępnych miejsc do siedzenia. Zanieczyszczone ławki zniechęcają do odpoczynku na nich, a zapach, który się wokół nich unosi, skutecznie odstrasza. Straż Miejska, jak twierdzi Pan Michał, jedynie poucza i odchodzi, a bywalcy zostają.
O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy zastępcę komendanta Straży Miejskiej w Rzeszowie, Marka Kruka.
- Na pewno nie dajemy przyzwolenia, zawsze podejmujemy interwencję. Strażnik nie odwraca głowy i nie idzie dalej. Przyznaję, jest tych osób w miarę dużo. To jest centrum i Ci ludzie często, oprócz tego, że nadużywają alkoholu, bywają bezdomni. Szukają dużej liczby osób, która się przemieszcza, żeby zebrać tam jakieś pieniążki – powiedział.
Następnie wyjaśnił, jak przebiega interwencja w takiej sytuacji oraz dlaczego mandaty nie przynoszą skutku.
- Jeżeli ktoś nadużył alkoholu, to najczęściej odwozimy takie osoby na izbę wytrzeźwień albo wydajemy polecenie zmiany lokalizacji, bo to jednak jest deptak – wizytówka miasta i jego centrum, a to źle o nim świadczy. Ze względu na fakt, że z reguły są to osoby bezdomne, czasami bezrobotne, to nie ma nawet możliwości zastosowania wobec nich jakiegoś postępowania mandatowego. Nie spełniłby on w stosunku do nich swojej roli wychowawczej, bo takie osoby są niewypłacalne. Poza tym jeśli nie mają meldunku, to jakoś gotówką musiałyby je opłacić – mówił.
Na zakończenie zaapelował do mieszkańców.
- Zwrócimy na to uwagę, wytężymy własną czujność. Będziemy jeszcze częściej po tych deptakach jeździć i sprawdzać. Dziękujemy mieszkańcom za słuszne zwrócenie nam uwagi – dodał Marek Kruk.
Napisz komentarz
Komentarze