Wciąż trwają czynności wyjaśniające prowadzone przez policję i prokuraturę ws. dramatycznego pożaru w Bratkowicach. Do wybuchu najprawdopodobniej butli gazowej lub gazu ulatniającego się z niej, doszło 1 sierpnia wieczorem. Jak mówili świadkowie na miejscu zdarzenia, zanim zobaczyli gęsty dym i ogień, usłyszeli potężny wybuch. - To był tak ogromny huk, jakby samoloty jakieś przeleciały nad samymi domami - mówiła jedna z mieszkanek Bratkowic.
- Usłyszałam ogromny wybuch i wstrząs, pomyślałam od razu, że stało się coś złego - opisuje inna z kobiet. Co istotne wybuch był słyszany w promieniu kilkuset metrów. - Najprawdopodobniej na skutek wybuchu butli z gazem lub wybuchu gazu ulatniającego się z tej butli, doszło do pożaru domu jednorodzinnego - opisywał zdarzenie bryg. Marcin Betleja, rzecznik Komendanta Wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej w Rzeszowie. Pożar został ugaszony około godz. 22. Wtedy też zakończono działania gaśnicze.
Pogorszył się stan zdrowia poszkodowanego
Ranny mężczyzna trafił do Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie przy ul. Lwowskiej. - Został on wstępnie zaopatrzony przez naszych medyków. Z uwagi na dużą skalę oparzeń, chwilę później, został przetransportowany na specjalistyczny oddział szpitala im. Rydygiera w Krakowie - mówi nam Tomasz Warchoł, rzecznik prasowy szpitala na Lwowskiej. Według naszych nieoficjalnych ustaleń w pierwszym tygodniu pobytu 66-letni mężczyzna był przytomny, w stanie stabilnym. Niestety od kilku dni, z uwagi na czynności medyczne, został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. - W najbliższych dniach lekarze zamierzają jednak go wybudzić. Poparzone jest ok. 80 procent powierzchni ciała, a więc sprawa jest bardzo poważna. To wszystko, co na dzień dzisiejszy mogę na temat stanu jego zdrowia powiedzieć - przekazuje naszej redakcji Robert Kisiel, przyjaciel poszkodowanego. Wiadomo też, że na mężczyznę runęła jedna ze ścian, uniemożliwiając mu szybkie opuszczenie płonącego budynku.
Wynajmujący dom pan Maciej został z niczym. Stracił dosłownie wszystko. Jego przyjaciel zapowiada, że wkrótce stworzy zbiórkę funduszy na leczenie i rehabilitację, no i dalsze życie. Jak przekazał, 66-latek nie ma bliskiej rodziny. - Jeszcze nie tak dawno przekazałem Maćkowi pozytywną wiadomość, że przeżył kot z nim mieszkający. Bardzo się z tego ucieszył. Mam nadzieję, że jego zdrowie zacznie się poprawiać - mówi przyjaciel pana Macieja. Kot, jedyny przyjaciel 66-latka, ma tylko spalone wąsy. Jest pod opieką pana Roberta.
W serwisie pomagam.pl trwa zbiórka funduszy na remont domu i leczenie pana Macieja, założona przez fundację Akademia Dobrych Pomysłów.
Wkrótce zbiórkę ukierunkowaną na zbieranie pieniędzy na pomoc panu Maciejowi uruchomi też jego przyjaciel.
Napisz komentarz
Komentarze