- Im bardziej krzyczą, że chcą otwarcia, tym z reguły są mniej odpowiedzialni. Sami sobie strzelają w kolano - mówił w rozmowie z WP Sportowymi Faktami prof. Włodzimierz Gut.
Wirusolog prof. Włodzimierz Gut uważa, że kibice sami są sobie winni. - Co z tego, że protestują, skoro wcześniej nie umieli się zachować? Czego się teraz domagają? By dopuścić do tego samego, co było wcześniej? - mówił.
W PKO Ekstraklasie ostatnie mecze z udziałem publiczności odbyły się na początku października ubiegłego roku. Gdy rząd wydawał zgodę na wznowienie działalności poszczególnych sektorów gospodarki po pierwszym lockdownie, kluby najpierw mogły zapełniać 25 proc. pojemności obiektów, a potem 50 proc.
Kibicom postawiono wówczas oczywiste i klarowne ultimatum. Dopóki będą przestrzegać ograniczeń i stosować się do zaleceń, stadiony pozostaną otwarte. I wtedy się zaczęło. W mediach pojawiały się zdjęcia ze Szczecina, Mielca, Rzeszowa, Gdańska, Wrocławia, Częstochowy czy Torunia, które jasno pokazywały, że kibice nie stosują ani nie mają zamiaru stosować się do wydanych obostrzeń. Za pierwszym razem, gdy otworzono stadiony, ludzie nie przestrzegali dystansu społecznego.
Stadiony więc zamknięto i nic nie wskazuje na to, żeby miały one zostać otwarte. Kibice protestują, organizują masowe zbiórki pod stadionem, ale to tylko prowadzi do tego, że prędko nie wrócą oni na trybuny. Rządzący bardzo długo przymykali oko na takie a nie inne zachowanie kibiców, lecz teraz twardo stoją przy swoim stanowisku co na ostatniej konferencji prasowej zaznaczał premier Morawiecki.

Napisz komentarz
Komentarze