Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Reklama dotacje rpo
Reklama PCN oświeć mnie
Reklama Powiat Rzeszowski

Drożyzna, chytrość i imigranci żebrzący o pieniądze. Mieszkańcy Rzeszowa mówią dość! [LIST]

Podziel się
Oceń

Wysokie ceny w lokalach w centrum Rzeszowa skutecznie zniechęcają mieszkańców do rodzinnych wyjść na pizzę, lody czy wspólne piwo ze znajomymi. A kiedy już wybiorą jakąś knajpę, swobodnym rozmowom przeszkadzają imigranci.
Drożyzna, chytrość i imigranci żebrzący o pieniądze. Mieszkańcy Rzeszowa mówią dość! [LIST]

Źródło: 123RF

- Mam dość już tego! Jestem w stanie zrozumieć wiele, ale miarka się przebrała - pisze w liście do redakcji Halo Rzeszów 34-letnia Jolanta. Co takiego się stało, że kobieta, której imię na jej prośbę zmieniamy, zdecydowała się napisać do mediów? 

Drożyzna, drożyzna i jeszcze raz chytrość

Zdaniem Jolanty na rzeszowskim Rynku i w jego okolicach brakuje miejsc, gdzie w rozsądnych cenach można wybrać się z rodziną na niedzielny obiad. - Zwykły kotlet schabowy, z surówką i frytkami, kosztuje w Rzeszowie tyle samo co na przykład w Zakopanem - zarzuca. - A napoje? Szklanka wody mineralnej 6 zł, kufel piwa 12 zł - pisze dalej. 

Kobieta zwraca także uwagę, że w centrum Rzeszowa funkcjonują głównie markowe lokale - tutaj wymienia ich nazwy. - Oczywiste jest, że płacimy za popularne logo, nieważne czy ogólnopolskie, czy miejscowe - mówi i dodaje, że w rozsądnych pieniądzach na Rynku można zjeść co najwyżej kebaba, "choć i jego cena wzrosła". - Drożyzna, drożyzna i jeszcze raz chytrość - kwituje.

Jeden z przedsiębiorców, właściciel lokalu gastronomicznego przy ul. Kościuszki twierdzi, że za rosnącą ceną dań i napojów stoją przede wszystkim koszty pracy. 

- Od lipca wzrosła minimalna krajowa, a co za tym idzie wyższe składki ZUS - mówi, nie chcąc wypowiadać się pod nazwiskiem. Jednocześnie wyjaśnia, że kolejnym powodem są drożejące ceny składników w hurtowniach, jak czekolady, kakao, mleka czy... piwa. 

W maju na pierwszej pozycji w rankingu drożyzny znalazły się słodycze i desery ze średnim wzrostem o 12,9 proc. w ujęciu rocznym. Kolejny miesiąc z rzędu trzymają się w ścisłej czołówce. W kwietniu zajmowały drugą lokatę. Wówczas ich ceny były wyższe o 10,6 proc. niż rok wcześniej, a w marcu – o 9,6 proc.. Wzrost wciąż jest dwucyfrowy, co pokazuje, że szansa na zmianę trendu nieprędko się pojawi. 

– Ta kategoria odczuwa skutki mocnego wzrostu cen kakao – ze standardowych 2-3 tys. dolarów za tonę do ponad 10 tys. dolarów. Niedawno wprawdzie nastąpiła obniżka i tona kakao kosztuje już ok. 7-8 tys. dolarów. Jednak to nadal dużo więcej niż wcześniej. Moim zdaniem, cena utrzyma się na podwyższonym poziomie, zatem produkty zawierające czekoladę i kakao będą drożały – komentuje Marcin Luziński z Santander Bank Polska.

"Pomiędzy stolikami żebrzą imigranci"

- Kiedy już wybrałam jakiś lokal wzdłuż deptaka przy ulicy 3 maja i zamówiłam najtańszą margarite, sądziłam, że przynajmniej urok znakomitej, słonecznej pogody, pozwoli mi miło spędzić czas z rodziną. Ale nie, myliłam się! - relacjonuje dalej, dodając, że usiadła w ogródku piwnym. 

- Ku mojemu zdziwieniu, w ogródku sąsiedniego lokalu, pomiędzy stolikami biegał kilkunastu letni chłopiec, jakiś imigrant - twierdzi Jolanta, pisząc, że "najpewniej był to chłopiec narodowości romskiej". 

Problem osób żebrzących towarzyszy nam wszystkim nie od wczoraj. I choć tego rodzaju czynności są w Polsce niedozwolone, policja czy straż miejska nie wiele mogą. Jeżeli nawet ktoś zgłosi taki proceder, to zanim przyjedzie patrol służb porządkowych, "ciche anioły" - bo tak mówią między sobą osoby, stojące zawsze w okolicy działania żebraków, informując ich, że mają natychmiast oddalić się z tego miejsca. Radiowóz podjeżdża i przeważnie zdarzenia zgłaszającego nie potwierdza. 

Żebracy, o których pisze nasza Czytelniczka, jej zdaniem "przemieszczają się po mieście". To prawda, a ze swojego punktu widzenia wiem, że żebrzącą kobietę z Placu Wolności w Rzeszowie, widziałem kilka dni później pod jednym z supermarketów w oddalonym o kilkanaście kilometrów od stolicy Podkarpacia Sędziszowie Małopolskim.

34-letnia Jolanta zakończyła swój list do naszej redakcji wątpliwościami, czy nie lepiej pójść do znanej restauracji słynącej z szybkich posiłków, niż wybierać centrum miasta. 


Napisz komentarz

Komentarze

rzeszowiak z PRL 04.07.2024 13:05
Pani Jolanto, to tylko początek koszmaru !!! Gdy nadejdzie jego Zenit nie wyjdzie pani z domu za żadne pieniądze! Zapewniam.

lózak 04.07.2024 17:31
Polska w ruinie, zastali Polske murowaną zostawia drewnianą

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama