Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Reklama
Reklama PCN oświeć mnie
Reklama Powiat Rzeszowski

Trwa walka z czasem! Kacper ma ostatnią szansę by chodzić. Potrzebna pomoc

Podziel się
Oceń

Dziś zapraszamy do poznania dzielnego bohatera - Kacpra, który walczy o możliwość stanięcia na własne nogi.

 - Gdy miałam zostać mamą, wyobrażałam sobie, że dzień porodu będzie najszczęśliwszym dniem mojego życia- mówi Bernadetta Cyran- Śliz, mama chłopca. 

Robiłam sumiennie wszystkie wskazane badania, dobrze się odżywiałam i starałam się dostarczyć mojemu maluszkowi wszystkiego, czego potrzebował. Kacperek był bardzo wyczekiwanym dzieckiem, więc lekarza wybrałam z polecenia. Wszystko, co mnie niepokoiło zgłaszałam słysząc, że mam się nie przejmować, bo kobiety w ciąży czasem tak przesadzają, a z dzieckiem jest wszystko dobrze. 

Niestety, po jednym z badań i kolejnym zapewnieniu, że nic się nie dzieje, na drugi dzień trafiłam z krwotokiem do szpitala. Lekarze byli przerażeni sytuacją. Wtedy zrozumiałam, że nic nie jest dobrze... I zaczęła się walka o życie moje i dziecka. 

Kacperek urodził się w 26- tym tygodniu ciąży w stanie zamartwicy, z wylewem obupólkulowym, niedotlenieniem. Przeszedł śmierć kliniczną. Po porodzie dostał 1 pkt. Apgar. Później było czekanie na OIOM- ie i szacowanie szans na przeżycie.

Byłam jedyną mamą, która nie miała wyznaczonego czasu odwiedzin, po to bym zdążyła pożegnać się z dzieckiem. Został ochrzczony przez pielęgniarkę, bo nikt nie wierzył, że to może się udać. Jego szanse na przeżycie określali na 1 proc. i mówili, że to będzie cud...

Tak mijały tygodnie, miesiące.  Kacper nie odpuszczał, bardzo chciał żyć. Mówili mi, że jeszcze nie widzieli dziecka, które by tak walczyło o życie.

Przez ten czas przeszedł dwie operacje, w tym operację na serce, niezliczone transfuzje krwi i kilka zabiegów. 

Wyszedł do domu po trzech miesiącach walki o życie. Opuszczając szpital, lekarka powiedziała, żeby się nie nastawiać na wiele, bo po tym co przeszedł będzie, jak warzywo...

Minęło szesnaście lat. Przez ten czas nasze życie podporządkowane jest ciągłej walce o zdrowie Kacperka. Od początku jasne było, że to będzie długa droga. 

Ja mogłam pożegnać się z planami na prace po studiach. Tata Kacpra pracował i nas utrzymywał. W pewnym momencie jednak stwierdził, że nie takiego życia chciał i zostaliśmy sami z dnia na dzień. 

Wtedy obiecałam Kacperkowi, że dam mu tyle ile zdołam, pokażę tyle, ile zdążę, a szczęście stworzymy sobie własne, na swój sposób.

I tak mijały kolejne lata pełne wzlotów i upadków w walce o sprawność, aż trafiliśmy do Instytutu Paley’a w Warszawie. Tam powiedzieli, że postawią go na nogi, ale konieczna jest operacja!

I zaczęła się kolejna walka, tym razem o wykorzystanie szansy, bo czasu nie mamy wiele. Może minąć odpowiedni moment w jego rozwoju, a wtedy będzie za późno...

Operacja to koszt 260 tysięcy i obejmuje pierwszą pionizację po miesiącu i rehabilitację. W sumie mamy tam spędzić trzy miesiące. Sama nie zbiorę takiej sumy, dlatego proszę Państwa o pomoc.

Nasza zbiórka jest widoczna na portalu www.siepomaga.pl/kapcer-sliz wpisując w wyszukiwarce Kacper Śliz.


Napisz komentarz

Komentarze

A. 19.01.2024 20:02
www.siepomaga.pl/kacper-sliz

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama