Czy możesz mi powiedzieć, gdzie jeszcze nie drukowałaś swoich wierszy, chodzi mi o prestiżowe pisma, bo z tego, co wiem, chyba nie ma takich pozycji?
- Mimo, że opublikowałam bardzo wiele wierszy w Polsce i za granicą, całkiem sporo prestiżowych pism jest poza moim zasięgiem, niestety. Np. The New Yorker. ;)
To samo dotyczy krajów. Twoje wiersze drukowano m.in. w USA? Jak do tego doszło?
- Czasem myślę, że to sprawa przypadku. Zazwyczaj prawie wszystko zależy od tłumacza. To on lub ona proponują swoje przekłady wydawcom pism literackich lub wydawcom książek w swoich krajach. Jeśli to ja jestem tłumaczem wierszy anglosaskiego poety na język polski, to zaangażowanie w publikację w Polsce leży po mojej stronie.
I jeszcze na Ukrainie. I nawet Indie. Powiedz, jak to się stało?
- Często wzajemne zainteresowanie tłumacza i poety bierze się z osobistego spotkania. Tak np. zadziało się w przypadku większości moich publikacji w Albanii i Macedonii Północnej. Swoich tłumaczy z Tajwanu czy Chin nie poznałam osobiście. Choć trzeba przyznać, że „dalekie kraje” na ogół proszą mnie o wiersze w języku angielskim, np. do almanachu lub antologii wydawanych w Mongolii, Indiach, czy Kenii. I nie wymaga to zaangażowania merytorycznego tłumaczy mongolskich, hinduskich czy kenijskich.
Wiesz, ile tomików wierszy wydałaś?
- Piętnaście, ale w tym są wybory - dwa angielskie, jeden ukraiński, jeden hiszpański i dwa francuskie.
Ostatni ukazał się w 2021 roku. Kiedy następny?
- Ten „następny” właśnie się ukazał ;): ONO MORZE / Él EL MAR. Wybór polsko-hiszpański w tłumaczeniu Xaviera Farre.
Piszesz też teksty piosenek. Dla kogo?
- Nigdy rutynowo nie pisałam testów piosenek. Na ogół to były (są) moje wiersze, które muzyk lub wykonawca wziął na warsztat. Np. Zbyszek Działa z zespołu RSC, Paweł Czachur z Ratatam, Beata Czernecka z Piwnicy pod Baranami, Bożena Boba-Dyga do swojej autorskiej płyty (z jej muzyką i wykonaniem).
A i jeszcze tłumaczysz. Skąd ty na to bierzesz czas?
- Nadwyrężyłam swoje oczy i biodra (tzw. przysiadanie fałdów) wielogodzinnym, wielomiesięcznym siedzeniem nad przekładami. Ostatnio postanowiłam pracować mniej i tym samym podreperować zdrowie i zyskać wolny czas na zbawienne „nicnierobienie”.
Całe życie jesteś związana z Rzeszowem. Co Cię tu trzyma?
- To moje miasto rodzinne. Nie zatrzymał mnie Lublin, ani Warszawa, gdzie studiowałam, może dlatego, że czasy PRL były smutne wszędzie. Nie zatrzymała Anglia ani Kanada ani Niemcy Zachodnie, może z powodu mojej młodzieńczej inercji. Do niedawna mieszkali w Rzeszowie moi rodzice. Teraz jesteśmy tu z mężem sami, w sensie, bez bliskich, bo syn, brat, bratowa i ich nowe rodziny mieszkają w Warszawie. Jednak wciąż mamy tu aktywnych życiowo przyjaciół. No i Rzeszów nie jest taki zły do życia, prawda?
Rozmawiała Małgorzata Froń
Napisz komentarz
Komentarze