Do naszej redakcji zgłosiły się osoby, które pracowały w tej restauracji. Mówią o fatalnej atmosferze, o zastraszaniu i wyśmiewaniu.
- Pracowałam tam miesiąc, któregoś dnia wzięliśmy z kolegą słoik z napiwkami, które według tego, co mówił nam właściciel miały być nasze, ale jak się okazało nie były – relacjonuje Paulina. – Kazał nam pakować manatki. I tak mieliśmy odejść, więc to nie była dla nas tragedia. Tam się nie da normalnie pracować.
Kobieta dodaje, że w trakcie pracy zdarzały się sytuacje wręcz kuriozalne. – Wiedział, że mam w domu dwa króliki, więc któregoś dnia podszedł i zapytał mnie, czy już im łby poukręcałam. Rozpłakałam się i wtedy postanowiłam, że odchodzę.
Kolejna dziewczyna mówi, że tam nikt dłużej niż kilka tygodni nie wytrzyma. – Kazał na przykład wypisać urlop, ale na urlop nie można było iść – mówi jedna z byłych pracownic (imię i nazwisko do wiadomości redakcji). – Wiele osób nie miało też płaconych składek ZUS.
Właściciel restauracji Burger Boy, według naszych rozmówców, potrafi też nękać swoich byłych pracowników w ich obecnych miejscach pracy.
- Przyszedł do mnie do mojej pracy i powiedział, że mnie obserwuje, żebym nie była cwana – mówi kolejna rozmówczyni. – Tego już było za wiele. Postanowiłam zgłosić sprawę do Państwowej Inspekcji Pracy.
Próbowaliśmy skontaktować się z właścicielem restauracji Burger Boy. W miejscu pracy go nie było, zostawiliśmy informację z prośbą o kontakt. Nie odpowiedział.
Do sprawy wrócimy.
Wiesz więcej na ten temat? Chcesz podzielić się z nami inną historią z Rzeszowa lub okolic? Daj nam znać! Napisz do nas [email protected]
Napisz komentarz
Komentarze