Gazociąg Baltic Pipe został oficjalnie otwarty we wtorek. Planowe przepływy gazu na zasadach komercyjnych zaczęły się jednak w sobotę, wraz z początkiem tzw. roku gazowego.
Jedynym użytkownikiem systemu Baltic Pipe będzie na razie PGNiG. Spółka wykupiła większość ze zdolności przesyłowej gazociągu, która docelowo ma wynieść 10 mln m sześc. rocznie. PGNiG będzie sprowadzać gaz z własnego wydobycia na szelfie norweskim oraz kupiony u innych producentów.
Gazociąg jest wspólną inwestycją operatorów systemów przesyłowych gazu z Polski i Danii - Gaz-Systemu i Energinetu. Gaz-System jest właścicielem i operatorem części zaczynającej się na brzegu duńskiej wyspy Zelandia i biegnącej do Polski po dnie Bałtyku.
Budowa została ukończona w 2022 r., za wyjątkiem dwóch odcinków na terenie Danii, gdzie w 2021 r. na kilka miesięcy wstrzymano prace ze względu na uchylenie pozwoleń środowiskowych. Dlatego przez pierwsze miesiące system ma działać tylko z częściową mocą. Jak oceniał podczas oficjalnego otwarcia prezes Gaz-Systemu Tomasz Stępień, od soboty przepływ gazu powinien być na poziomie 200 tys. m sześc. na godzinę przy przepustowości nominalnej ponad 1 mln m sześc. na godzinę.
Według ostatnich informacji Energinetu budowa tych odcinków powinna skończyć się w październiku, a w listopadzie zostaną one poddane próbom. Energinet spodziewa się, że pełną moc system Baltic Pipe osiągnie pod koniec listopada. Natomiast w pierwszych dniach eksploatacji gazociąg nie będzie przesyłał jeszcze do Polski gazu z szelfu norweskiego. Jak poinformował Energinet, do 1 października nie skończono jeszcze wszystkich testów rozbudowanego terminala Nybro, do którego będzie trafiał gaz z norweskich złóż. Opóźnienie wynosi około tygodnia. Dlatego do Polski na razie tłoczony będzie gaz duński. (PAP)
lgs/ wkr/ par/
Napisz komentarz
Komentarze