Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Reklama
Reklama Powiat Rzeszowski
Reklama2

Razem czy dalej każdy sobie? Mariusz Piotr Sidor odpowiada Miastu Przemyśl

Podziel się
Oceń

Partycypacja, komunikacja, legitymacja. Przemyśl zachęca czy zniechęca aktywnych mieszkańców do udziału w zarządzaniu miastem? Jakie są prawdziwe intencje władz?
Mariusz Piotr Sidor - Mariusz Piotr Sidor

Autor: Materiały prasowe

Razem, czy dalej każdy sobie?


Miasto Przemyśl realizuje projekt Razem Zmieniamy Przemyśl (RZP) z pilotażowego Programu Rozwoju Lokalnego (PRL) finansowanego z Funduszy Norweskich. Ma na celu m.in. wzmocnienie spójności społecznej mieszkańców miasta przez opracowanie i wdrożenie strategii partycypacji społecznej. To zdaniem ekspertów doradzających Miastu, jedna z ważniejszych, jeżeli nie najważniejsza pożądana w mieście zmiana, od której zależy powodzenie i sukces całego programu i projektu.

Tymczasem stanowisko Miasta zaprezentowane przez Beatę Bielecką, koordynatora programu, jako polemikę do mojego felietonu "Car Mikołaj II idy na ch…" polemiką nie jest tylko stanowiskiem Urzędu i kompletnie nie dotyczy treści felietonu, który redakcja Rzeszów 112.pl opublikowała.

Polemika Urzędu Miasta Przemyśla w sprawie "Festiwalu Łączy nas Historia"

Fakt ten i zjawiska oraz fakty obserwowane w przyjętym sposobie komunikowania się Magistratu z mieszkańcami, wydaje się zdradzać prawdziwe intencje władz, albo brak wiedzy nt. realizowanego projektu lub brak woli do jego skutecznego zakończenia.

Dopiero krytyka prasowa lub pytania dziennikarskie uruchamiają urzędników do aktywności informacyjnej. Patrz wspomniane stanowisko, w którym zarzuca mi "wprowadzanie w błąd", bo przecież nie kłamstwo, które należy wskazać, a przed ewentualnym sądem udowodnić. Błędów zresztą też mi w moim tekście nie wykazano. Jest za to obszerna informacja poprzedzona dyskredytującym mnie wstępem:
- "W związku z rozpowszechnianiem w mediach społecznościowych przez Pana Mariusza Sidora nieprawdziwych informacji, wprowadzających w błąd opinię publiczną na temat wydarzenia pn. "Festiwal Łączy Nas Historia" realizowanego przez Miasto Przemyśl, uprzejmie informuję:(…)."
I dalej poznacie Państwo wszystko to, co powinno znaleźć się np. na stronie internetowej projektu, przedsięwzięcia lub miasta, a czego ja nie znalazłem. To co znalazłem opisałem. Ukrywanie informacji lub celowe utrzymywanie nieczytelności stron internetowych, to jedna z przyczyn niepowodzenia partycypacji społecznej w innych miastach. I o tym ten tekst będzie. Ale od początku.

Partycypacja społeczna - co to jest ?


- "Etymologii terminu "partycypacja" należy poszukiwać w łacińskim rzeczowniku participatio, które na język polski przetłumaczono jako uczestnictwo albo udział" - można przeczytać w materiałach Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej (MFiPR), będącego operatorem Funduszy Norweskich (FN).

- (…) Partycypacja opisuje taką sytuację, w której obywatel spotyka się z państwem, żeby rozmawiać i współdecydować o sprawach lokalnych. To komunikacja na zasadach partnerstwa"

(podkreślenia od redakcji).

Zatem miasto powinno zaprosić zainteresowanych, a najlepiej wszystkich mieszkańców do dialogu i udzielić im niezbędnych informacji potrzebnych do zajęcia stanowiska w prowadzonej sprawie, aby podjęli aktywność samodzielnie lub w grupie osób - stowarzyszeniu, fundacji, kole, związku towarzystw w celu rozwiązania problemów występujących wokół nich.

Przemyśl silny mieszkańcami


Miastu potrzebna jest partycypacja, żeby wykorzystać do rozwoju szanse wynikające z obecnej i drzemiącej jeszcze w mieszkańcach aktywności społecznej. W wyniku przeprowadzonej diagnozy Przemyśla, która była potrzebna do opracowania PRL fachowcy dostrzegli owe potencjały w: rosnącej z wyborów na wybory frekwencji, w wyraźnie wyższym współczynniku nasycenia liczbą organizacji pozarządowych na 1000 mieszkańców w stosunku do porównywalnych innych miast, w rosnącym z roku na rok budżecie obywatelskim i rosnącej liczbie głosujących w nim mieszkańców oraz w dużej aktywności rad osiedlowych działających na wszystkich 21 osiedlach zlokalizowanych w Przemyślu. Popularne jest działanie mieszkańców w grupach artystycznych oraz klubach i sekcjach tematycznych: teatralnych, muzycznych, wokalnych, w tym chórach folklorystycznych, ludowych zespołach pieśni i tańca, kapelach, tanecznych klubach, plastycznych i literackich kółkach oraz w Uniwersytecie Trzeciego Wieku.

Niezagospodarowana wielokulturowość


- "Przemyśl oraz jego tożsamość miejska swe podwaliny czerpie z burzliwej historii, wielokulturowości oraz z przenikania się różnych narodowości. Biorąc pod uwagę poczucie tożsamości wśród mieszkańców miasta, po II wojnie światowej, kiedy to mieszkańcy tworzyli jednorodne polskie społeczeństwo, poczucie polskości stało się dominujące nad wielokulturowością i wielonarodowością"- czytamy w Diagnozie Przemyśla - dokumencie miejskim.

Dalej autorzy piszą:
- "Nie bez kozery na patrona miasta został wybrany św. Wincenty z Saragossy, który jest uznawany za świętego przez kościół rzymskokatolicki oraz kościół prawosławny. Jednakże w obecnych czasach mieszkańcy Przemyśla czują dużo mocniejszą identyfikację z polskością, a przedstawiciele innych kultur czy religii są traktowani raczej jako mniejszości niż jako część jednej wielokulturowej społeczności".

Nowa sytuacja


Tyle dokument sprzed roku. Dzisiaj do diagnozy powinno dopisać się, że w wyniku imigracji wojennej spowodowanej konfliktem rosyjsko-ukraińskim, w Przemyślu wzrosła liczba Ukraińców. Jednak ze względu na zmieniającą się ciągle dynamikę emigracyjną, Miastu trudno ocenić skalę liczby nowych mieszkańców. Przybyło sporo dzieci i młodych ludzi (potrzebnych ze względu na zaburzoną emigracją demografię) oraz kobiety w średnim i starszym wieku.

Rodzi to oprócz potencjałów problemy, które można próbować rozwiązywać właśnie drogą partycypacji społecznej, współpracując z lokalnymi związkami społecznymi oraz organizacjami humanitarnymi.
To nowa okoliczność, której Miasto i mieszkańcy się uczą, tak jak partycypacji społecznej. Nie przychodzi to łatwo.

Zespół ds. opracowania i wdrożenia strategii partycypacji społecznej


Od połowy czerwca br. ok. 15 osobowy zespół powołany przez prezydenta miasta zbiera się minimum raz w miesiącu. Tworzą go przedstawiciele różnych środowisk: zespołów i rad, zarządów osiedli, grup nieformalnych oraz organizacji pozarządowych. Ich celem jest wspólne przygotowanie tego dokumentu.

Prace zespołu mają potrwać do końca 2023 roku, co nie znaczy, że do tego czasu, w kwestii zwiększenia aktywności i partnerskiej współpracy Miasta z mieszkańcami ma być "po staremu". Już teraz magistrat powinien z woli własnej dążyć do wdrażania narzędzi partycypacji społecznej i usuwania barier, które przeszkadzają w zaangażowaniu mieszkańców do współrządzenia miastem i wykorzystania ich społecznego potencjału do jego rozwoju.

Praca zespołu będzie miała sens wtedy, kiedy władze będą już teraz korzystały z wypracowanych przez niego wniosków, a nie czekały na finalny efekt w postaci wytycznych do strategii czy gotowego dokumentu.

Zaczęło się dobrze


To właśnie z mieszkańcami Miasto przygotowało projekt Razem Zmieniamy Przemyśl na czele z prezydentem Przemyśla. Mieszkańcy zostali autorami pomysłów na rozwój. Przemyślanom obiecano również, że będą realizować wspólnie poszczególne elementy tego projektu, że będą brać udział w kolejnych konsultacjach i zmianach w programie wydarzeń i działań. Mieli być krytykami, negocjatorami, rzecznikami, podmiotami dialogu, ale też sporu i konfliktu.

Spór z niepamięci


Przykład realizowanego obecnie "Festiwalu Łączy Nas Historia" pokazał, że jest zgoła inaczej. Wiadomości o przedsięwzięciu Miasto ukrywało przed niektórymi współpracownikami PRL do ostatniej chwili, pod pozorem… "niespodzianki".

Do negocjacji programu festiwalu zaproszono "szereg podmiotów" - jak się wyraziła w polemice do mojego felietonu B. Bielecka, koordynator programu. Nie napisała, że zaproponowano i wybrano tylko "bezpieczne" organizacje.

"Niewygodne" nie zostały zaproszone, żeby łatwiej było "negocjować" jego elementy. W konsekwencji żadna organizacja lokalnych mniejszości nie realizuje ani jednej pozycji festiwalowego programu. Przypomnę, że celem festiwalu jest… integracja społeczna mieszkańców miasta.

Prawdą też jest, że w ramach projektu przygotowywane jest wydarzenie, którego pomysłodawcą był Narodniy Dim - Dom Ukraiński.

Czy w programie chodzi o to, aby każdy uczestnik życia społecznego w mieście miał "swoje wydarzenie", czy żeby były to wspólne działania integrujące rożne środowiska?

Jeżeli taki argument wysuwa koordynator tego programu, to znaczy że koordynatorem być nie powinien, bo nie rozumie jego założeń.

Kość niezgody


W programie festiwalu znalazły się punkty takie jak rekonstrukcja wjazdu do miasta cara Mikołaja II po zdobyciu Twierdzy Przemyśl w czasie I Wojny Światowej, rekonstrukcja przemarszu połączonych wojsk zaborców.

Wszystko to w 250 rocznicę I zaboru Polski.

Zaplanowano również odegranie scenki rodzajowej z domu uciech Pod Jeleniem.

Nie wszystkim mieszkańcom i nie tylko te propozycje programowe przypadły do gustu. Co gorsza, nie spodobały się tym, którzy nad projektem RZP pracowali, a których Miasto zapomniało zapytać się o zdanie układając szczegółowy program.

Argumenty przeciw były różne: od zarzutu o sławienie zaborców, o propagowanie prostytucji, po niestosowność propozycji carskiej parady w stosunku do przebywających w mieście ukraińskich uchodźców.

Krytyka nie wskazana


Miasto wykreowało więc spór, za który teraz słowami organizatorów i urzędników próbuje obwiniać lokalnych dziennikarzy. Pominiętym organizacjom pozostała krytyka za ich pośrednictwem. Ale i tego prezydent, wydaje się, chciałby im zabronić, zniechęcając do dialogu:

- "Jeżeli ktoś myśli inaczej, to jest to tylko jego - nie do końca zdrowa - wyobraźnia" - pisze W. Bakun

Robi to "nowocześnie i postępowo" na swoim profilu na facebook’u, a że ryba psuje się od głowy, niektórzy naczelnicy pozwalają sobie na określanie miejscowych dziennikarzy pismakami, a tytuły prasowe czy internetowe brukowcami.

Facebook’owa komunikacja prezydenta z mieszkańcami nie do wszystkich trafia, bo praktyką jego jest blokowanie niewygodnych recenzentów lub wspomniane wyżej obrażanie czy dyskredytowanie. Zresztą nie tylko on to robi. To znane, stosowane "technologie" przedstawicieli obecnej władzy lokalnej i niektórych naczelników wydziałów oraz radnych wspierających prezydenta.

Reglamentacja informacyjna


Fatalnie prowadzoną komunikację z mieszkańcami potwierdza kolejne wyjaśnienie Pani B. Bieleckiej, która czyni mi zarzut, "że nie zwracał(em) się mailowo do tut. Urzędu z pytaniami w sprawie Festiwalu "Łączy Nas Historia". A powinienem prosić? Czy może jako dziennikarz powinienem zostać zaproszony na konferencję prezentującą realizowany festiwal w ramach jego promocji…

Dalej Pani Bielecka wytyka mi, że "jedyne pytanie jakie w tej sprawie zadał(em) dotyczyło podobieństwa w nazwie dwóch wydarzeń: Festiwalu "Łączy Nas historia" i cyklu wydarzeń kulturalnych pod wspólną nazwą "Łączy nas kultura".

To akurat prawda. Tylko Pani Naczelnik albo koledzy z Biura Prezydenta zapomnieli, że w tym samym mailu pytałem o program trzech festiwali w tym Wincentiady [Dni Patrona Miasta Przemyśla Świętego Wincentego, organizowane od 1990 roku, przyp. red.]. Programów nie dostałem w odpowiedzi.

Niektóre znalazłem na plakatach rozwieszonych w witrynach cukierni, inny na nieopisanej stronie na facebook’u pn. Twierdza, kolejny na stronie PCKiN Zamek. Na miejskich oficjalnych stronach nie było żadnych informacji. Na stronie miasta VisitPrzemysl.pl, o strategicznym turystycznie i promocyjnie festiwalu "Łączy Nas Historia" nie ma ani słowa do dzisiaj. Jest za to tradycyjna Wincentiada, która nie wiadomo z jakich powodów odbywa się w tym samym czasie, co nowy festiwal. Czy dlatego, żeby jednym atrakcyjnym koncertem "obskoczyć" dwie imprezy?

Podobnych pytań merytorycznych, co do realizowanych festiwali mam więcej. Po zachęcie Magistratu do kontaktu mailowego, wyślę je wkrótce do tutejszego Urzędu. Będę cierpliwie czekać na odpowiedź, które Państwu zaprezentuję w kolejnych publikacjach.

Co z dialogiem?


Sam prezydent odpowiada przemyślanom, kiedy chce. Na list otwarty mieszkańców Kazanowa w sprawie głośnej imprezy samochodowo-rajdowej zamieszczony na facebook’u nie chciał odpowiedzieć, bo protestu nie skierowali oficjalnie w liście do niego. Na pytanie prasowe o program trzech festiwali odpowiedział w mailu jednym zdaniem, a na facebook’u swobodnie rozprawił się z internetowymi wybranymi zarzutami mieszkańców, co do wątpliwości jakie wzbudził. Inne pominął.

Protestujący bojąc się konsekwencji (wszak też są wykonawcami innych zadań projektu RZP) zaalarmowali miejscowych dziennikarzy o nieprawidłowościach. Interweniujących, pracownicy biura prezydenta lekceważyli (o tym było wyżej). Niektórzy naczelnicy wydziałów wprost odmawiali im dostępu do informacji, zasłaniając się koniecznością zachowania drogi służbowej, posiadaniem akredytacji czy prawem prasowym, m.in. koniecznością okazania się legitymacją prasową.

Umiejętność prowadzenia dialogu z mieszkańcami, to ewidentnie pięta achillesowa gabinetu W. Bakuna i jego urzędników. Zasięgi na facebook’u to zdecydowanie za mało. Zwłaszcza, że duże grono obserwujących jego profil pochodzi jeszcze z okresu, kiedy prezydent był posłem z Podkarpacia.

Bezprawie?


W myśl ustawy Prawo Prasowe, "dziennikarzem jest osoba zajmująca się redagowaniem, tworzeniem lub przygotowywaniem materiałów prasowych, pozostająca w stosunku pracy z redakcją albo zajmująca się taką działalnością na rzecz i z upoważnienia redakcji''. To właściwie zamyka temat, kto może uważać się za dziennikarza. Nie ma tu słowa o legitymacji prasowej.

Urzędnicy najwidoczniej nie rozumieją też terminu ,,akredytacja". Niby miasto miałoby dać dziennikarzowi akredytację do pisania o festiwalu? To już jakaś bzdura totalna. Nieprzyznanie akredytacji przez samorząd, można śmiało uznać za tłumienie wolności prasy.

Najważniejsze w tym sporze o prawie do informacji jest, to że prezydent i jego podwładni oraz współpracownicy przyjętym stylem komunikowania się z mieszkańcami na facebook’u, naruszają ewidentnie art.6 p.4 Prawa Prasowego, który mówi, że ,,nie wolno utrudniać prasie zbierania materiałów krytycznych ani w inny sposób tłumić krytyki". Nie tłumaczył bym tego procederu tym, czy strona jest oficjalna czy prywatna, bo odbiór czytającego jest taki sam.

Łaska czy wola współpracy?


Czy o to chodzi w procesie partycypacji społecznej prowadzonym w Przemyślu, aby dopraszać się u władzy obiecanego uczestnictwa w projekcie, którego jest się współautorem, aby obawiać się konsekwencji skargi do koordynatora projektu czy prasy, żeby wydzierać władzy informacje, która powinna z wyprzedzeniem rozpoznawać potrzeby mieszkańców w tym zakresie i uprzedzić ewentualne pytania i wątpliwości.

Zdaniem przedstawicieli MFiFR oraz FN, o sukcesach i porażkach podejścia partycypacyjnego decydują, ponad to, także takie aspekty jakościowe jak: motywacja i konsekwencja. Pierwsza po ponownym nieotrzymaniu absolutorium przez W. Bakuna mocno opadła wraz ze stwierdzeniem, że "wypada z lokomotywy", drugiej brakuje prezydentowi, co powyżej opisałem. Złośliwi nawet twierdzą, że konsekwencji nie brakuje mu tylko w zrażaniu do siebie nawet dotychczasowych zwolenników.

Kuriozalnie w świetle wprowadzanej partycypacji społecznej brzmi tłumaczenie B. Bieleckiej, że "wybranie koordynatorem tzw. "społecznika" "wiązałoby się z zagrożeniem niewłaściwej realizacji zaplanowanych działań, bo oczywistym jest, że muszą to być osoby zatrudnione, ze znajomością wytycznych i przepisów prawa niezbędnych do prawidłowej realizacji projektu. Żaden samorząd tego nie praktykuje", zamyka sprawę Pani naczelnik.

To, że inni nie praktykują, to nie znaczy, że Przemyśl nie mógł być pierwszy. Program PRL ma charakter pilotażowy, zatem można eksperymentować.

Jest jeszcze jedno "ale". Ja pisałem o niepowołaniu przez prezydenta Komitetu ds. Wdrażania, Monitoringu i Ewaluacji, mający zapewnić udział społeczeństwa w procesach decyzyjnych i kontrolnych prowadzonego programu. Według ekspertów, z którymi konsultowałem niniejszy tekst, nie ma znaczenia wartość projektu i ilość zadań do zrealizowania. Albo ma się wolę współpracy albo nie. Reszta to zasłanianie niechęci paragrafami, umowami, uwarunkowaniami…

Tokenizm


Tak określa się stan partycypacji społecznej w mieście, w którym sam proces traktuje się jak terapię, mieszkańców tylko informuje się, manipuluje się nimi, uspokaja swoją odpowiedzialność za jej wprowadzanie przez prowadzenie ograniczonych konsultacji.

Do uspołecznienia władzy w Przemyślu jeszcze droga daleka. Do szczęśliwej mety prowadzi tylko prawdziwe, nieudawane partnerstwo Miasta z mieszkańcami, delegowanie zadań i kontrola obywatelska oraz transparentność władzy.

W świetle powyższych faktów, zadajmy sobie pytanie, czy mamy dzisiaj w Przemyślu do czynienia z wdrażaniem partycypacji społecznej, czy z partykularnym wykorzystywaniem niewiedzy mieszkańców w zakresie narzędzi partycypacyjnych oraz pieniędzy z Funduszy Norweskich przez obecne władze miasta?

Mariusz Piotr Sidor
Dziennikarz jest jednocześnie członkiem miejskiego (społecznego) zespołu ds. opracowania i wdrożenia strategii partycypacji społecznej w Przemyślu.


[AKTUALIZACJA]


Na dzisiejszym spotkaniu z cyku Tour de Konstytucja, poprosiłem pana prof. Adama Bodnara o komentarz do procesu partycypacji społecznej w Przemyślu.

Pan prezydent Wojciech Bakun w ostatnim czasie stał się znany na cały świat dzięki słynnej akcji z włoskim deputowanym Mateo Salvinim. "Gest Salviniego" przed dworcem w Przemyślu był dla mnie nie tylko wyrazem wsparcia dla Ukraińców, ale także, mam taką nadzieję, przekonania Pana prezydenta do wartości demokratycznych. Salvini jednak reprezentuje zupełnie inny punkt widzenia na wartości demokratyczne. Skoro tak, to Pan prezydent powinien być konsekwentny i swoje przekonania demokratyczne powinien upowszechniać w maksymalnym stopniu na szczeblu lokalnym. To powinno oznaczać maksymalne szanowanie praw obywateli w sensie partycypacji, w procesie decyzyjnym, szanowania procesu konsultacji społecznych, tworzenia przestrzeni do tego, aby mogły być rozwijane różnego rodzaju inicjatywy społeczne i budowania dobrych relacji z mediami lokalnymi. Władze samorządowe nie powinny wydawać mediów lokalnych. Jeżeli udzielają zamówień publicznych, to powinny to robić w sposób maksymalnie transparentny, przejrzysty i dostępny dla wszystkich uczestników debaty publicznej. Prawdziwa cnota krytyki się nie boi - każdy prezydent powinien być przygotowany na to, że może spotykać się z krytycznymi działaniami. Powinien to szanować i wyciągać z tego wnioski, jak jeszcze lepiej rządzić swoim miastem.

- prof. Adam Bodnar, były Rzecznik Praw Obywatelskich





Napisz komentarz

Komentarze

ReklamaKonrad Fijołek prezydent Rzeszowa
Reklama
Ostatnie komentarze
Autor komentarza: KarasuTreść komentarza: 15 min wczesniej doszlo by do kolejnej tragedii.. 2km obok Kierowca zestawu firmy przewozowej suus wyprzedzil mnie na przejsciu dla pieszych gdzie przechodzila Pani.. tymi zestawami zapier*** na odcięciu po wioskach a później tragedie. Nie wierze ze w tym przypadku bylo inaczej. Rodzina stracila tuz przed świętami jednego członka przez debili ktorzy musza byc 5min wcześniej na rozladunku.. A mowie to jako kierowca.Data dodania komentarza: 20.12.2024, 11:47Źródło komentarza: Tragiczny poranek pod Rzeszowem. Ciężarówka śmiertelnie potrąciła rowerzystęAutor komentarza: wyborcaTreść komentarza: tFuj mózg tez skorumpowany przez głupotęData dodania komentarza: 20.12.2024, 08:42Źródło komentarza: Rektor UR odmówił wynajęcia auli na spotkanie z Obajtkiem i Tarczyńskim. Politycy PiS grożą pikietą pod uczelniąAutor komentarza: lózakTreść komentarza: nie ma takiego przepisu o którym mówisz, przepis mówi jasno że pieszy wchodzący na przejście ma pierwszeństwo. Nie stojący , nie idący do przejścia tylko wchodzący!!@!!Data dodania komentarza: 20.12.2024, 08:42Źródło komentarza: Rzeszów. Samochód potrącił dwoje pieszych na oznakowanym przejściu dla pieszychAutor komentarza: JurekowiTreść komentarza: Gdyby to Rafau robił w tej uczelni, i miał tak samo odmówione, napisałbym to samo, co do ojroosłow tej zmiany co Rafau. Uczelnia wyższa musi być wolna od polityki wszelkiej maści. Nauka musi być wolna od polityki, nie ma potrzeby "edukować" młodzież polityką na studiach. Zakładam, że na teren wewnętrzny budynków uczelnianych mają wstęp tylko przyszli światli tego narodu.Data dodania komentarza: 17.12.2024, 20:27Źródło komentarza: Rektor UR odmówił wynajęcia auli na spotkanie z Obajtkiem i Tarczyńskim. Politycy PiS grożą pikietą pod uczelniąAutor komentarza: Jurkowi ...Treść komentarza: gdyby to Rafau organizował (zamiast pracować w urzedzie miasta W-wa) pewnie siedzialbys w pierwszym rzedzie i klaskal z usmiechem na te puste obietnice.... jezeli odpolityczniać to od calej polityki a nie od prawych, nie od lewych i tez nie od srodkowych...Data dodania komentarza: 16.12.2024, 20:58Źródło komentarza: Rektor UR odmówił wynajęcia auli na spotkanie z Obajtkiem i Tarczyńskim. Politycy PiS grożą pikietą pod uczelniąAutor komentarza: DamianTreść komentarza: To nie jest uczelnia uniwersytetu a skorumpowany twór ta mafia lewicowa Tuska chce określać komu wolno przemawiać komu nie pozwolić rządzić tym komunistom to sobie uchealą jak dziedzina jest prawdą jaka nie i tego będą uczyć na skorumpowanych uczelniach niema zgody na jedyną słuszną narrację komunisty Tuka i jego skorumpowanych uniwersytetów ta banda chciałaby mieć monopol na prawdeData dodania komentarza: 16.12.2024, 20:55Źródło komentarza: Rektor UR odmówił wynajęcia auli na spotkanie z Obajtkiem i Tarczyńskim. Politycy PiS grożą pikietą pod uczelnią
Reklama
Reklamaposeł Adam Dziedzic
Reklama
Reklama