Ewidentnie Moskwa przeliczyła się w tej kwestii, ale konflikt wciąż trwa. Ostatnie doniesienia o tym, że Rosja dokona inwazji na pełną skalę lub też dojdzie tylko do "małego wtargnięcia" jak to określił Prezydent USA Joe Biden mogłyby sugerować, że rzeczywiście szykuje się coś złego.
Do tego kwestie opuszczania placówek dyplomatycznych między innymi przez amerykańskich członków rodzin zdaje się dodatkowo potwierdzać tezę, że do wojny już blisko.
Prawdę mówiąc mówienie cokolwiek na temat potencjalnej wojny między Ukrainą a Rosją jest jak wróżenie z kart tarota. Nikt, ale to nikt nie ma pojęcia, co siedzi w głowie Władimira Putina, a wyjątek to może jego ścisłe otoczenie.
Potencjalnych opcji inwazji jest kilka, czyli "tradycyjny" frontalny atak od granicy, a w tym z Krymu. Następna to dość brutalna opcja, a mianowicie atak z wszystkich stron takich jak front białoruski (ja to tak nazywam), front graniczny, atak z użyciem sił morskich i przejęcie między innymi Odessy i Mikołajowa oraz atak z Naddniestrza.
Może to być także małe wtargnięcie, czyli zajęcie rejonu Donbasu, Charkowa czy Czernihowa i Połtawy, bo nawet takie wersje pojawiają się w mediach, oczywiście pod pretekstem ochrony ludności rosyjskiej, a także części terytorium na północ od Krymu celem przejęcia lub uzyskania w jakiejś części dostępu do źródeł wody pitnej, i dostarczenia jej do mieszkańców półwyspu Krymskiego.
Pełne zajęcie Ukrainy według mnie nie jest możliwe z kilku względów:
- 1. Po pierwsze Ukraina to naprawdę duży kraj, a jej powierzchnia jest niemalże dwa razy większa niż Polska, co daje drugie miejsce w Europie.
- 2. Choć naturalnych przeszkód jak góry na wschód od rzeki Dniepr nie posiada. Owszem są pewne wzniesienia itd., ale to dość nikły problem. Jest to dość płaski teren. Poważnym problemem jest wspomniana rzeka Dniepr, która przecina Ukrainę na pół, nad którą leży też Kijów. Jednocześnie na zachód od tej rzeki zaczynają się problemy topograficzne.
- 3. Po trzecie i chyba najważniejsze - dzisiejsza Ukraina to zupełnie inna mentalność ludzi niż jeszcze 10 lat temu. Tereny na zachód od Dniepru są zdecydowanie proeuropejskie, co regularnie potwierdzają różne badania. Do tego dochodzi armia, która oczyściła się z agentów rosyjskich w swoich szeregach (oczywiście pewnie nie w 100%), mająca dość wysokie morale i coraz lepsze uzbrojenie są de facto bardzo dużym utrudnieniem dla Rosji stąd w mojej ocenie inwazja na pełną skalę jest niemożliwa, a dochodzą do tego kwestie sankcji politycznych i gospodarczych.
Rosja od początku naciskała na to, aby NATO czy USA po prostu - wycofały wojska z byłych republik należących do Układu Warszawskiego (były też teksty, że tylko z Polski, Czech i Rumunii) oraz zgodę władz Rosji na to, aby wojska NATOwskie miały możliwość wejść na tereny tych krajów.
To Rosja chciała w ramach gwarancji bezpieczeństwa i plan ten kompletnie nie wypalił (może tak miało być?), więc doszło do eskalacji problemu z wiarygodnymi medialnymi doniesieniami o transporcie wojsk na granicę ukraińsko-rosyjską, których na dzień dzisiejszy ma być od 140 do 160 tysięcy żołnierzy.
I teraz dla mnie chyba najciekawsze - wyobraźmy sobie, że dojdzie do konfliktu, to jak zareaguje świat? Żołnierzy nie wyśle, ale uzbrojenie owszem, co już robi. Do tego dojdą potężne sankcje gospodarcze i polityczne na Rosję, a przy jej kulawej gospodarce może to stanowić zabójczy problem. Przypomnę, że to gospodarka niewiele większa od Hiszpanii.
Jeszcze ciekawiej robi się po słowach Prezydenta Finlandii Niinisto, że w razie konfliktu kraj ten będzie chciał wejść do NATO. Z jednej strony Rosjanie potencjalnie zyskują jakieś terytoria na południu, ale z drugiej znów granica NATO zbliża się do Rosji, a przede wszystkim do Petersburga.
Pakt zyskuje tutaj możliwość blokady Floty Bałtyckiej MW Federacji Rosyjskiej z jej bram morskich na Europę! Rosja zatem jest na przegranej pozycji z każdej strony! Militarnie zapewne wygra, ale politycznie i gospodarcze oberwie bardzo mocno, a to będzie znacznie gorsze dla niej.
Ciekawą kwestią jest zachowanie Niemiec, ale mnie nie dziwią, ponieważ Niemcy bardzo mocno uzależnili się od dostaw energii od Rosji po tym jak wyłączyli swoje reaktory atomowe po awarii w Fukushimie.
Dodatkową istotną sprawą jest zachowanie władz Polski w sytuacji konfliktu. Jak słusznie zauważył dr Maciej Milczanowski tysiące Ukraińców posiada wizy polskie, a więc w sytuacji ostrego kryzysu lub po prostu wojny wielu z nich będzie chciało dostać się na teren Polski.
Województwo podkarpackie i lubelskie będą tymi pierwszymi, które zderzą się z tym problemem. Do tego mogą dojść osoby nie mające wiz, ale również chcące uciec przed wojną do lepszego świata. Co zrobi w tej sytuacji Polska? Tego nie wiemy. Nie mamy również pojęcia czy są jakiekolwiek dyskusje na ten temat i czy kraj jest jakoś przygotowany.
A teraz truskawka na torcie - a co jeśli nie dojdzie do wojny? Jeśli terytorium Ukrainy nie zostanie naruszone? Pytanie zatem po co to Putinowi było? Czy się wystraszył i uznał, że lepiej się wycofać?
Przecież wtedy przed własnym narodem będzie musiał się tłumaczyć, dlaczego się wycofał. Rosjanie wszystko wybaczą, ale wyjątek to przegrana swojego wodza. Myślę, że tu również nie będzie jednoznacznej odpowiedzi.
Napisz komentarz
Komentarze