Koszykarska Resovia to klub z bardzo bogatymi tradycjami, ale od jej największych sukcesów minęło już wiele czasu. W latach 70. zespół, którego liderem był legendarny Zdzisław Myrda, wywalczył złoty medal Mistrzostw Polski (1975), trzykrotnie był w tabeli drugi i dwa razy trzeci, a także zdobył Puchar Polski. W późniejszych latach było już gorzej, a w roku 2009 Resovia zniknęła nawet z koszykarskiej mapy kraju. Sekcję udało się reaktywować przed sezonem 2021/2022. W bieżącym sezonie rozgrywek drużyna grała w drugiej lidze, a dokonane przed nim wzmocnienia pokazywały, że niewątpliwie mierzy wyżej. W klubie pojawili się choćby: Mateusz Bręk, który przeszedł z ekstraklasowego wtedy Sokoła Łańcut, a także Michał Gabiński, z wieloletnim doświadczeniem gry na najwyższym szczeblu ligowym i w pucharach.
Od momentu zawitania na ławkę nowego trenera, Kamila Piechuckiego, Resovia nie przegrała ani jednego meczu na własnym parkiecie (a w trakcie sezonu zaliczyła też serię dwudziestu dwóch zwycięstw z rzędu). Z meczu na mecz w hali przy ul. Towarnickiego pojawiało się coraz więcej kibiców, bilety znikały szybko już w przedsprzedaży, a zainteresowanie koszykówką wystrzeliło do góry. W fazie play-off Resovia odprawiła takie koszykarskie marki jak Znicz Basket Pruszków czy Turów Zgorzelec, ulegając w serii tylko ŁKS-owi Łódź (co jednak nie oznaczało odpadnięcia z walki o awans).
Zwieńczeniem znakomitego sezonu był wczorajszy zwycięski pojedynek z przeciwnikiem z Warszawy. Po słabszej pierwszej połowie udało się dogonić rywala w początkowych minutach trzeciej kwarty, a następnie Resovia - przy oszałamiającym dopingu z trybun, który nie ustawał ani na chwilę - odskoczyła na kilkanaście punktów i nie oddała przewagi do końca meczu. Ostatecznie w tabeli ligowej zajęła trzecie miejsce, dające awans na wyższy szczebel ligowy, czym spełniła marzenia wielu kibiców, zarówno wspierających zespół od lat, jak i tych najnowszych.
Napisz komentarz
Komentarze