To postać niezwykle pogodna, ale potrafiąca rozważnie oceniać otaczającą rzeczywistość, bez zbędnych emocji i uprzedzeń. Promieniuje jeszcze dwoma cechami, które budzą mój podziw – pomimo sporego zestawu życiowych doświadczeń posiada umiejętność uważnego słuchania innych oraz niczym niezmąconą asertywność w kontaktach z ludźmi. W dodatku interesujący rozmówca.
- Panie generale, całe pana życie zawodowe to służba?
- Rzeczywiście. W policyjnym rzemiośle przeszedłem wszystkie szczeble, od patrolowca chodnikowego do komendanta wojewódzkiego, zresztą nie tylko w Rzeszowie. To niezwykle ciekawy bagaż, który skłania do refleksyjno-filozoficznego spojrzenia na życiowe realia.
- Który okres służby zapisał się w pana pamięci szczególnie nostalgicznie?
- Najbardziej satysfakcjonujący był dla mnie okres służby w drogówce. Ciągle w autentycznym kontakcie z ludźmi. Odbierałem to, jako swój bezpośredni wkład w rzeczywiste zapewnianie bezpieczeństwa ludziom. Wyższe szczeble odczuwałem jako swoiste odsunięcie od bezpośredniego życia, bardziej w stronę menedżerską, analityczną.
- W rzeszowskich uczelniach też można pana spotkać.
- Od początku swojego pobytu w Rzeszowie, czyli od powołania na I zastępcę komendanta, nawiązałem współpracę z uczelniami, natomiast od 2008 współpraca ta przybrała stałe formy. Po przejściu na emeryturę, kontakty ze studentami stały się moją prawdziwą pasją. Zresztą od początku służby kontakty – zwłaszcza wychowawcze – z młodzieżą stale gościły w moim rozkładzie zajęć.
- Podczas wszystkich ważnych i mniej istotnych zdarzeń miejskich – i nie tylko – można pana spotkać.
- To przejaw mojego szacunku dla tych, którzy mnie zapraszają. Lekceważenie zaproszeń nigdy nie było moim znakiem firmowym.
- Start w wyborach to przypadek?
- Nic podobnego! Moim postępowaniem nie rządzą przypadki. To efekt rozlicznych kontaktów z ludźmi. Podczas jednego z wielu spotkań z emerytami policyjnymi pewien uczestnik zapytał mnie wprost – czy przejście na emeryturę zwolniło mnie ze złożonego ślubowania służenia ludziom i regionowi. Co mogłem mu odpowiedzieć?
- Co chciałby pan osiągnąć jako parlamentarzysta?
- Przyczynić się do likwidacji destrukcyjnych podziałów społecznych, do takiego uporządkowania spraw publicznych, aby moje wnuki nie wytykały mi w przyszłości, że nie zrobiliśmy tego, co należało. Chcę, aby mój kraj zmierzał w przyszłość z Europą, a nie poza nią.
- Powodzenia!
Rozmawiał Roman Małek
Napisz komentarz
Komentarze