Mówią o pani kobieta lewicy. Tak pani siebie widzi?
Jestem kobietą i działam na lewicy, więc tak jestem postrzegana, zaś sama widzę się jako matka, żona, pracownica i polityczka, dla której ważne są prawa człowieka, ekologia, polityka mieszkaniowa, dostępność żłobków i przedszkoli, dobre płace dla nauczycielek i pielęgniarek, wsparcie rodziców dzieci z niepełnosprawnością, dofinansowana służba zdrowia, nowoczesna szkoła oraz godne emerytury dla seniorów.
Była pani związana z partią Razem obecnie jest pani członkinią zarządu i rady wojewódzkiej Nowej Lewicy na Podkarpaciu oraz pierwszą w historii kobietą na czele rzeszowskiej Lewicy. Jest też pani asystentką społeczną posłanki Katarzyny Kotuli. Jak pani znajduje jeszcze czas na inicjatywy związane z walką o przywrócenie finansowania in vitro?
W Polsce mamy niewielkie zaufanie do instytucji a jeszcze mniejsze do partii politycznych i szeroko pojętej polityki. Apolityczność mieni się jako cnota co osobiście uważam za pomyłkę. Dlaczego? Bo nasza rzeczywistość jest polityczna. Polityczne są drzewa, chodniki i autobusy bo od konkretnych decyzji politycznych zależy czy miasta postawią na transport publiczny czy na infrastrukturę samochodową, czy będą mechanizmy ułatwiające życie osobom z niepełnosprawnościami, czy ekologia zyska odpowiednio wysoki priorytet itp.
Moja praca na rzecz dofinansowania leczenia niepłodności metodą in vitro w Rzeszowie też wynikała z określonego politycznie światopoglądu i korzystałam w niej z politycznych narzędzi. Zbudowanie ponadpartyjnego poparcia społecznego to w końcu też polityka.
W ubiegłym roku udało mi się wygrać w Budżecie Obywatelskim projekt utworzenia w Rzeszowie pięciu Jadłodzielni dlatego, że wierzę, że potrzebujący zasługują na wsparcie a żywność nie powinna się marnować. Jeśli w działalności publicznej kierujemy się wrażliwością i jesteśmy wierni swoim przekonaniom to zmieniamy na lepsze rzeczywistość. I to jest sukces, który nie musi wcale mieć związku z partyjnymi apanażami i przepychankami. Chciałabym, żebyśmy tak właśnie zaczęli myśleć o polityce, jako o narzędziach do zmieniania świata na lepszy, dla nas i dla przyszłych pokoleń.
A w temacie działalności społecznej to zawsze jest wynikiem określonej wrażliwości społecznej. Obszarem gdzie się w niej realizuje jest wolontariat. Od dziesięciu miesięcy pod szyldem Stowarzyszenia Spójnik prowadzimy w Rzeszowie sklep społeczny dla osób w kryzysie uchodźczym Free Wear & More przez który przewinęły się dziesiątki wolontariuszy, setki darczyńców i tysiące osób otrzymało wsparcie rzeczowe.
Jak to było z akcją w sprawie in vitro. Skąd ten pomysł?
Ojcem pomysłodawcą złożenia w 2021 projektu dofinansowania leczenia niepłodności metodą in vitro był Michał Sztuk - współprzewodniczący podkarpackiej Nowej Lewicy, którego zainspirował sukces radomskiej Lewicy (która właśnie za pomocą budżetu obywatelskiego wywalczyła finansowanie leczenia dla 50 par).
A później wszystko potoczyło się bardzo szybko. Projekt wzbudził szerokie zainteresowanie medialne i społeczne oraz poparcie wielu różnych osób i środowisk: podpisy zbierać pomagały partia Zieloni i Razem, projekt wsparł radny PSL Mateusz Maciejczyk, za promocje w Internecie odpowiadała Julita Widak - obecna podkarpacka koordynatorka inicjatywy PO "Tak dla in vitro" itd.
Ostatecznie w głosowaniu projekt uzyskał poparcie 542 mieszkanek i mieszkańców Rzeszowa a do zwycięstwa zabrakło jedynie (4!) głosów.
Czy była to porażka? Nie, był to olbrzymi sukces, który utwierdził mnie w przekonaniu, że każdy zasługuje na szansę zostania rodzicem nawet jeśli rząd kraju, w którym przyszło na żyć odwraca się plecami od dramatów i marzeń swoich obywateli.
W 2022 ponownie wraz z rzeszowską Nową Lewicą złożyliśmy do Rzeszowskiego Budżetu Obywatelskiego projekt zakładający wsparcie finansowe dla par zmagających się z niepłodnością. I nasz projekt zwyciężył choć naprawdę to zwycięzcami są ci, którzy dzięki tym pieniądzom spełnią swoje marzenia o rodzicielstwie.
Moment, kiedy Prezydent Konrad Fijołek ogłosił start miejskiego programu dofinansowania in vitro to był wielki dzień dla miasta, Lewicy i rzeszowskich par czekających na wsparcie w leczeniu niepłodności.
Myśli pani, że ten rząd zajmie się projektem in vitro, czy wsadzi ten projekt obywatelski do tzw. zamrażarki?
Finansowanie skutecznych i sprawdzonych procedur medycznych to obowiązek Państwa, jednak polski rząd w imię ideologii i zabobonu odwrócił się od nauki, medycyny i potrzeb swoich obywateli. Wiem, że jeśli chcemy to zmienić to musimy najpierw zmienić rząd i parlamentarną większość.
Od wielu miesięcy w sejmowej zamrażarce leży projekt Lewicy zobowiązujący ministra zdrowia, do wsparcia kwotą 300 mln rocznie procedury leczenia niepłodności metodą in vitro. Projekt ten to szansa i nadzieja na narodziny 15 tyś dzieci. Jednak, dopóki nie zmieni się władza to i nie zmieni się podejście do in vitro, nawet jeśli obywatele złożą milion podpisów pod obywatelskim projektem Tak dla in vitro.
Przypominam, że Prawo i Sprawiedliwość bez mrugnięcia okiem odrzuciło obywatelski projekt "Legalna Aborcja. Bez Kompromisów", pod którym podpisało się 201 735 Polek i Polaków, choć Jarosław Kaczyński zarzekał się, że obywatelskie projekty nigdy nie będą odrzucane w pierwszym czytaniu.
Jest pani też współorganizatorką marszy Równości w Rzeszowie oraz kobiecych protestów. Będą następne?
Marsz Równości już na dobre zadomowił się w rzeszowskiej przestrzeni publicznej i zostanie w niej, mam nadzieję, na zawsze. Jako osoba hetero i sojuszniczka społeczności LGBT wspieram go od samego początku organizacyjnie i będę to robić dopóki będę potrzebna.
Natomiast w temacie kobiecych protestów powiem przewrotnie: Wierzę, że już niedługo nie będą potrzebne i już nikt nigdy nie ośmieli się podnosić ręki na prawa i wolność Polek.
Rozmawiała Małgorzata Froń
Napisz komentarz
Komentarze