Przed startem obecnego sezonu (we wrześniu ub.r.) apetyty w obozie beniaminka 1 ligi były duże, a skład na papierze wyglądał bardzo dobrze. Działacze koszykarskiej Resovii mieli wszelkie podstawy, aby myśleć, że zespół będzie się liczyć w ligowej tabeli, a ostatni mecz roku - czyli derby Podkarpacia - zgromadzi w hali na Podpromiu dużą liczbę kibiców, i to zarówno tych będących z klubem od dawna, jak i nowych, zachęconych wynikami sportowymi. Faktycznie, derbowy pojedynek z Sokołem Łańcut był wielkim kibicowskim świętem i nie mniejszym sukcesem promocyjnym i marketingowym (obecny był na nim prezes Polskiej Ligi Koszykówki Łukasz Koszarek). Pod względem sportowym było zdecydowanie gorzej. Resovia będąca w apogeum kryzysu, w obecności kompletu widzów została przez Sokoła bezlitośnie ograna, ulegając aż 65: 107.
Obecnie jednak ta pechowa część sezonu zdaje się powoli odchodzić w zapomnienie. Drużyna dokonała udanych transferów, które pozwoliły załatać dziurę w obronie po ciężkiej kontuzji Wojciecha Wątroby, podstawowego środkowego. Zmiana zaszła również, jeśli chodzi o obcokrajowca (przepisy pierwszoligowe pozwalają na obecność na parkiecie tylko jednego) - miejsce Amerykanina Harrisona Hendersona zajął Ołeksandr Miszuła z Ukrainy, który z miejsca stał się jednym z lepszych ofensywnych graczy ligi. Zawodnicy (oprócz Wątroby, który przechodzi rehabilitację) są zdrowi, a po grudniowym dołku nie ma już śladu. Serię porażek zastąpiły kolejne zwycięstwa. Pod wodzą Wojciecha Bychawskiego, który w listopadzie zmienił na trenerskiej ławce Kamila Piechuckiego, Resovia zanotowała wczoraj piątą wygraną z rzędu.
Sezon ligowy jest już w drugiej części fazy zasadniczej, ale sytuacja przed play-offami (w których zagra osiem najlepszych po tej fazie drużyn) jest daleka od klarownej. Zdaniem dziennikarzy branżowych ten sezon jest najbardziej wyrównanym od lat. Nie ma wyraźnych liderów i słabeuszy, a każdy może wygrać z każdym. Jeśli Resovia - w tym momencie groźna dla każdego rywala - będzie kontynuować zwycięską passę, i nie trafi się kolejny duży pech, w śmiałych snach działaczy i kibiców może zawitać wizja awansu do drugiej fazy z któregoś z ostatnich premiowanych miejsc. Jest to jednak bardzo trudne do przewidzenia.
Niezależnie od tego, jak zespół zaprezentuje się na parkiecie, jednego można być pewnym - kibice nie zawiodą i będą się pojawiać na meczach w wielkich liczbach, zarówno w hali przy Towarnickiego (800 miejsc), jak i na Podpromiu (4304 miejsca). Przed sezonem wiadomo było, iż OPTeam Energia Polska Resovia zagra tam cztery razy. Obecnie odbyły się dwa z tych zaplanowanych wcześniej meczów, a dodatkowo udało się rozegrać dwa inne. Najbliższy mecz domowy naszej drużyny również zostanie rozegrany na Podpromiu - w niedzielę 9 lutego zespół zmierzy się z Decką Pelplin. Emocji i dopingu nie zabraknie, gdyż głód koszykówki i wszelkich widowisk sportowych, jest w stolicy Podkarpacia ogromny.
Napisz komentarz
Komentarze