Oskarżony osobiście wysłuchał środowego wyroku; na sali rozpraw była też matka zamordowanej dziewczyny, która jest oskarżycielką posiłkową w sprawie. Uzasadnienie do wyroku było niejawne, mimo że obrońca oskarżonego chciał, by przedstawiciele mediów mogli być obecni również na tej części rozprawy.
Obrona oskarżonego nie zgodziła się również z samym wyrokiem i już zapowiedziała złożenie apelacji. Adw. Łukasz Chojniak skomentował w rozmowie z dziennikarzami, że decyzja sądu pierwszej instancji oznacza tylko tyle, iż
Sprawy nie chciał komentować z kolei prok. Piotr Krupiński z Małopolskiego Wydziału Prokuratury Krajowej, który tłumaczył swoje stanowisko faktem, że proces toczył się za zamkniętymi drzwiami.
Dla rodziny zamordowanej środowy wyrok - jak powiedział z kolei reprezentujący matkę zamordowanej, adw. Jan Znamiec - był bardzo oczekiwany.
Zdaniem pełnomocnika cała sprawa - a w konsekwencji dotyczący jej proces - była trudna i nietypowa.
Tzw. sprawa "Skóry" była nazywana jedną z największych zagadek polskiej kryminalistyki. Proces domniemanego sprawcy zbrodni, który podczas pierwszej sądowej rozprawy nie przyznał się do zarzucanych mu czynów, rozpoczął się początkiem 2020 r.
Akt oskarżenia w tej sprawie miał cztery tomy; liczył ok. 800 stron, a jej akta to niemal 500 tomów. Rozpoczęcie tego procesu stanowiło finał wielowątkowego śledztwa prowadzonego m.in. przez policjantów z tzw. Archiwum X. W poszukiwanie zabójcy zaangażowanych było wielu polskich i zagranicznych ekspertów.
Według ustaleń J. miał popełnić zbrodnię z powodu zaburzeń preferencji seksualnych o cechach sadystycznych i fetyszystycznych. Mężczyzna miał stosować przemoc, pozbawić ofiarę wolności, podawać określone związki chemiczne, m.in. leki przeciwpsychotyczne i przeciwlękowe. Młodą kobietę - według aktu oskarżenia - więził, maltretował fizycznie i psychicznie; kopał ją, bił twardym narzędziem i używał noża, powodując u niej liczne złamania, a także rany kłute i szarpane. Zwłoki rozkawałkował i wrzucił do rzeki. Tożsamość ofiary ustalono dzięki badaniom genetycznym.
Roberta J. zatrzymano w 2017 r. na krakowskim Kazimierzu; nie przyznał się do winy. Jak podała PK, mężczyzna złożył obszerne wyjaśnienia, ale odmówił odpowiedzi na niektóre pytania.(PAP)
autorka: Nadia Senkowska
nak/ mark/
Napisz komentarz
Komentarze