W piątek 15 września w piwnicy domu we wsi Czerniki w gminie Stara Kiszewa odkryto zakopane szczątki pierwszych dwóch noworodków. W sobotę, po dalszych poszukiwaniach, okazało się, że w budynku ukryto trzecie martwe niemowlę. Jak ustalono, to Paulina G. jest matką dwójki odnalezionych dzieci. Trzecie dziecko miała urodzić jej siostra, którą – według prokuratury – ojciec „przymuszał do stosunków kazirodczych”. Policja zatrzymała wtedy w tej sprawie 54-latka i jego 20-letnią córkę. Oboje zostali aresztowani. W tej sprawie nadal trwają śledztwa.
Zgłoszenie podejrzeń
Paulina G. pracowała w cukierni w Starym Kiszewie, kilka kilometrów od rodzinnej wsi. Jak podał „Fakt”, współpracownicy 20-latki zaczęli podejrzewać, że kobieta urodziła podczas trzytygodniowego urlopu, jednak ta zaprzeczała. Współpracownicy podejrzeli jej SMS-y z ojcem, z których mogli wyczytać, że dziecko „ciągle ryczy”. Powiadomili o tym opiekę społeczną. Zaalarmowane służby przeszukały dom rodziny G.
PRZECZYTAJ TEŻ:
Badanie sprawy
W poszukiwania zaangażowano psy tropiące i skanery 3D. Na miejscu tragedii pracował także policyjny psycholog. Rozpoczęło się szczegółowe przeszukiwanie i przekopywanie piwnicy. Szczątki zostały zakopane w czarnych foliowych workach. Policja nie wyklucza, że na posesji może być więcej ciał.
Od piątku w tej sprawie byli przesłuchiwani świadkowie. W niedzielę sąd aresztował Paulinę G. i Piotra G. Tego dnia przeprowadzono także sekcję zwłok noworodków. Jak ustalono – jedno z dzieci w chwili śmierci miało około trzech tygodni.
Odkrycie zszokowało mieszkańców wsi
Piotr G. został wdowcem 15 lat temu, po czym samodzielnie zajął się dwunastką dzieci. We wsi mieszkał od około 25 lat. Czerniki są niewielką wsią, liczącą niespełna dwustu mieszkańców, w której wszyscy się znają. Nigdy dotąd nie miały tu miejsca podobne historie. To mrożące krew w żyłach odkrycie zszokowało wszystkich mieszkańców. Aczkolwiek we wsi mówiło się o tym, że z Pauliną „żyli jak para” chodząc za rękę i zwracając się do siebie po imieniu. Kilka miesięcy temu ojciec ogolił na łyso jej głowę, żeby chłopcy się za nią nie oglądali. Krążyły pogłoski o rodzinnych spacerach do lasu, ale także o tym, że krzyczał i bluźnił na swoje dzieci. Od dawna mówiło się, że w tej rodzinie może źle się dziać. Jednak nikt nie przypuszczał, jak ogromny jest rozmiar tragedii. W przeszłości wezwano policję i opiekę społeczną, ale sprawę zamknięto z powodu braku dowodów.
Napisz komentarz
Komentarze