Według ustaleń Onetu, Wawrzyk przesyłał do dyrekcji Departamentu Konsularnego MSZ, która następnie rozsyłała je do placówek konsularnych, listy osób mających otrzymać wizy Schengen bez kolejki. W każdym mailu jest wymienionych od kilkudziesięciu do ponad stu nazwisk. W niektórych wiadomościach znajdowały się też numery telefonów, by szybciej móc skontaktować się z osobami, które mają otrzymać wizy.
Bollywoodzki film w Polsce
Wśród nich znalazła się m. in. grupa Hindusów, która, jak twierdzono, miała kręcić w Polsce film „Asati”. Jak opisuje Onet, konsulowie w Mumbaju mieli wątpliwości co do prawdziwych zamiarów tych osób, ponieważ 25 osób nosiło to samo nazwisko „Patel”, popularne w jednym ze stanów. Dodatkowo wnioski pochodziły też z biednych miast, w którym nie ma zbyt dobrze rozwiniętego przemysłu filmowego, a wnioskodawcy nigdy nigdzie nie wyjeżdżali. Dlatego też dyplomaci z Mumbaju najpierw przyznali im wizy jednokrotne, ale po naciskach ze strony współpracownika Wawrzyka, Edgara Kobosa, zgodzili się na wizy wielokrotnego użytku.
Wkrótce do placówek zgłoszono kolejną „ekipę filmową”. Konsulowie z Mumbaju podczas rozmów dotyczących wiz odkryli, że jeden z aktorów nie jest w stanie pokazać w sieci żadnego fragmentu swojego filmu, choreograf nie umie tańczyć, a specjalistka od make-upu nie pracuje w branży filmowej. Odmówiono więc wydania wiz, na co Kobos ponownie próbował wywrzeć presję. Zawiadomiono wtedy centralę MSZ.
Do Mumbaju przyjechał zastępca dyrektora Biura Prawnego i Zarządzenia Zgodnością MSZ Paweł Majewski, który także próbował wywrzeć presję na konsulach. Niedługo po jego wyjeździe przyjeżdżają kontrolerzy z MSZ, którzy stwierdzili, że placówka działała poprawnie, a zakwestionowali wnioski wizowe dla indyjskich „filmowców”.
Teleportacja do Meksyku?
W podobnym czasie dyplomaci z Polski dostają od Amerykanów informacje o kanale przerzutu imigrantów z Indii przez Europę do USA. Polscy dyplomaci proszą więc o sprawdzenie „filmowców”, a wtedy okazuje się, że 21 z nich znalazło się w Meksyku i stamtąd próbowało się przedostać do Stanów Zjednoczonych.
Według wpływowego polityka PiS, który rozmawiał z Onetem, to przesądziło o dymisji Wawrzyka.
- Przecież ktoś wziął za to pieniądze, to oczywiste – mówił w rozmowie z Onetem.
Jak podaje portal Onet, stawka za przerzut Hindusa do USA miała wynosić 25-40 tys. dolarów.
Po kontroli w Mumbaju CBA zainteresowało się Edgarem Kobosem. Jednocześnie do konsulatów trafia nowe pismo z Departamentu Konsularnego MSZ, w którym pojawia się prośba, by nie traktować wysłanych wcześniej próśb (list nazwisk „spoza kolejki”), jako zgłaszanych przez byłego już wiceministra spraw zagranicznych.
Napisz komentarz
Komentarze