Przypomnijmy, że w miniony wtorek, podczas wspólnej konferencji prasowej ministrów spraw zagranicznych Polski i Ukrainy - Radosława Sikorskiego i Andrija Sybihy – obydwie zainteresowane strony oświadczyły, że nie ma żadnych przeszkód do prowadzenia prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych na terytorium Ukrainy.
Niemcy i czerwono-czarna flaga
Choć wspólne oświadczenie szefów polskiego i ukraińskiego MSZ wzbudziło wśród części polskiego społeczeństwa, w tym wśród niektórych przedstawicieli rodzin ofiar, pewne nadzieje, to jednak wydaje się, że czas deklaracji minął i pora na konkretne działania.
Wspomniał o tym na forum Sejmu RP poseł Adam Dziedzic, podkreślając jednocześnie, że naród polski pomagał i wciąż pomaga Ukraińcom w obliczu bestialskiej inwazji ze strony Rosjan. W jego opinii, godne upamiętnienie ofiar byłoby wyłącznie aktem sprawiedliwości dziejowej.
- Z mównicy sejmowej apeluję o podjęcie skutecznych działań dyplomatycznych wobec nierozwiązanej kwestii ekshumacji ofiar zbrodni wołyńskiej. Zbrodni dokonanej przez ukraińskich nacjonalistów podczas II wojny światowej. Po agresji Rosji na Ukrainę w 2022 r., Polska otworzyła domy dla Ukraińców. Zupełnie bezinteresownie pomagaliśmy i pomagamy. Chciałbym, aby nasi sąsiedzi pamiętali o kobietach, starcach i dzieciach, którzy stali się ofiarami tej zbrodniczej napaści – mówił Dziedzic.
Polityk dodał, że strona ukraińska, mimo wzniosłych deklaracji, czasami zupełnie im przeczy. Znajduje to swoje potwierdzenie w tym, że prace ekshumacyjne na terenie Ukrainy prowadzą już od wielu lat Niemcy. Co więcej, sam prezydent Wołodymyr Zełenski miał ostatnio opublikować jedno ze swoich oświadczeń na tle flagi Ukraińskiej Powstańczej Armii.
- Niemcy od lat 90. prowadzą prace ekshumacyjne na Ukrainie, a Polska ma nadal czekać?! Niedawno prezydent Ukrainy opublikował oświadczenie na tle czerwono-czarnej flagi, flagi UPA! To czas do stanowczych działań. Ukraina musi zrozumieć, że nie przemilczy, ani nie przeczeka rzezi wołyńskiej! Skoro dla ofiar rzezi wołyńskiej, naszych rodaków nie ma miejsca godnego pochówku i pamięci, to niech Ukraina pozwoli ich zabrać do Ojczyzny, do Polski! - podkreślał w swoim przemówieniu lider podkarpackich ludowców.
Manipulacje ukraińskiego IPN-u
W takich okolicznościach swój kamyczek do dyskusji zdecydował się zresztą dorzucić także ukraiński Instytut Pamięci Narodowej, który, jak można się przekonać, woli odbijać przysłowiową piłeczkę w stronę Polaków.
Jego dyrektor, Anton Drobowycz, oświadczył bowiem, że brak poszukiwań szczątków ofiar rzezi wołyńskiej i ekshumacji ma być rezultatem opieszałości historyków polskiego IPN-u, którzy mieli rzekomo nie przekazać Ukrainie listy miejsc, w których mają być poszukiwane szczątki zamordowanych.
Wypowiedź Drobowycza doczekała się szybkiej reakcji ze strony polskiego IPN-u, który określił zarzut o braku przekazania Ukraińcom odpowiedniej dokumentacji mianem „manipulacji”. Polscy historycy dodali, że dotychczas „złożono 9 wniosków głównych i kilkadziesiąt szczegółowych w sprawie zgody na podjęcie prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych m.in. Ofiar Zbrodni Wołyńskiej”.
O tym już jednak dyrektor ukraińskiego IPN-u najwyraźniej nie raczył wspomnieć. Zamiast tego, w tekście, który ukazał się na łamach „Gazety Wyborczej”, tłumaczył on brak zgód na ekshumacje polskich ofiar m.in. panującymi w danej okolicy warunkami.
- Nie we wszystkich przypadkach zachodzi potrzeba ekshumacji po przeprowadzeniu badań miejsc pochówku. Jeśli bowiem szczątkom doczesnym nie grozi niebezpieczeństwo, bądź gdy w pobliżu niczego się nie buduje czy też skład gleby nie prowadzi do uszkodzenia pochówków – wówczas eksperci z reguły zalecają upamiętnienie bezpośrednio w miejscu odkrycia szczątków – tłumaczył.
Drobowycz wyraził pogląd, że sprawa poszukiwań i ekshumacji jest wykorzystywana i wyolbrzymiana przez niektórych polskich polityków, którzy chcą wykorzystać sprawę do swoich własnych celów. Co warto wspomnieć, w podobnym, choć mocniejszym tonie wypowiedział się niedawno dobrze znany w Polsce poprzednik Drobowycza, Wołodymyr Wiatrowycz, który stwierdził, że nasz kraj wraca do sprawy rzezi wołyńskiej, aby wykorzystać obecną „słabość Ukrainy”.
Podobna postawa części ukraińskich historyków nie zaskakuje zbytnio posła Dziedzica. W sobotę nasza redakcja poprosiła polityka o komentarz do słów Drobowycza i Wiatrowycza.
- Ukraiński IPN od lat próbuje przypinać tej sprawie „polityczną” łatkę. To tylko dowodzi tego, że dla naszych partnerów byłoby lepiej, abyśmy do tej sprawy w ogóle nie wracali. Ale taka jest rola nas, polityków: wspierać sojuszników, ale też i walczyć o sprawiedliwość dla polskich obywateli – także tych, którzy zostali zamordowani podczas II wojny światowej! - komentuje lider podkarpackiego PSL.
Nie sposób więc nie zauważyć, że historycy z Ukrainy, związani z tamtejszym IPN-em, usilnie starają się interpretować pamięć o zamordowanych w dużej mierze w kategoriach politycznych, zapominając przy tym o cierpieniu, jakie ofiary i ich bliscy doznali z rąk ukraińskich nacjonalistów.
- Elity ukraińskie starają się realizować, co zrozumiałe, politykę siły i pokazywać, że w obliczu obcej agresji niezłomnie reprezentują na arenie międzynarodowej interesy Ukraińców. Stąd też zapewne niechęć do pochylenia się nad trudną dla nich sprawą poszukiwań i ekshumacji polskich ofiar. Ale my nie odpuścimy – tłumaczy Dziedzic.
Sam Drobowycz z kolei, w innej rozmowie z dziennikarzami, dodał, że przy „dobrej woli”, szerokie poszukiwania i ekshumacje będą mogły zostać przeprowadzone w 2025 i 2026 r. Kto jednak miałby tę „dobrą wolę” okazać? Polacy czy Ukraińcy?
Będzie interpelacja
Zażenowania tą sytuacją nie kryje Dziedzic, który uważa, że najwyższa pora skończyć z deklaracjami czy biurokracją w tej sprawie. Zwłaszcza uwzględniając europejskie aspiracje Ukrainy.
- Wołyń to nie jest temat, który możemy zbagatelizować w imię politycznych kalkulacji. Ile lat próbujemy wyjaśnić tę sprawę i nadać jej odpowiedni status w historii? Ile mamy jeszcze czekać? Jeśli Ukraina chce dołączyć do grona członków Unii Europejskiej, musi to odbyć się na równych prawach i zasadach, bez tuszowania niewygodnych tematów. Zbrodnia wołyńska była ludobójstwem i nie można o tym zapominać – mówił w trakcie październikowej rozmowy dla Halo Rzeszów.
Polityk podkreślił też, że mając na uwadze rosyjskie zbrodnie na obywatelach Ukrainy, przedstawiciele strony ukraińskiej powinni być szczególnie wyczuleni na kwestię pamięci o ofiarach ludobójstw.
- Będę monitorował i upominał się o całkowite rozwiązanie kwestii ekshumacji! W tej sprawie w najbliższych dniach skieruję do Ministra Spraw Zagranicznych interpelację poselską – zapowiedział Dziedzic w swoich mediach społecznościowych.
W czasie rzezi wołyńskiej z lat 1943-1944 mogło zostać zamordowanych nawet ok. 100-120 tys. Polaków. Sam spór wokół zakazu możliwości poszukiwań i ekshumacji ich szczątków na terytorium Ukrainy sięga natomiast 2017 r. Został on wówczas wprowadzony przez ukraiński IPN po zdemontowaniu nielegalnego pomnika UPA w Hruszowicach, czyniąc ofiary de facto zakładnikami w polsko-ukraińskim sporze o pamięć.
Napisz komentarz
Komentarze